Nie ruszasz się, nie żyjesz – taką zasadę wyznaje Kuba Różycki, zawodowo ekspert od wideomarketingu, a prywatnie – miłośnik aktywności fizycznej, twórca youtubowego kanału TypowyFitnesiak.
Kiedyś za siłownię służył mu przydomowy garaż, dziś trenuje na powierzchni 2 x 2,5 metra, udowadniając, że dbanie o formę nie wymaga dużej przestrzeni, a chcieć to często także móc.
Zaczęło się od garażu i Youtuba
Kuba ma 29 lat i pochodzi z Lublina. To tu rozpoczęła się jego przygoda z fitnessem. W 2013 r. w przydomowym garażu założył swoją prywatną siłownię. Treningów uczył się z Youtuba.
- Skompletowanie całego sprzętu zajęło mi rok. Kupiłem sztangę, stojaki i obciążenie – taki zestaw pozwolił mi na wykonywanie podstawowych ćwiczeń. Dodatkowo, garaż miał drewnianą antresolę, na której można było się podciągać. Oczywiście, siłownia w garażu ma swoje słabe strony – zdarzało mi się trenować w temperaturze sporo poniżej 0 stopni Celsjusza, wtedy ratowałem się dodatkowym ogrzewaniem. Latem też pojawiały się wyzwania, związane choćby z odpowiednim wentylowaniem pomieszczenia. Plusem garażowej siłowni było natomiast to, że mogłem stworzyć w niej swój własny, sprzyjający treningom klimat. Głośna muzyka i zrobiony przeze mnie kolaż ze zdjęciami sztangistów działały motywująco – opowiada Kuba.
Swoje treningi uwieczniał na filmikach, które potem wrzucał na swój autorski kanał na Youtubie. Na wideoblogu poruszał tematykę zdrowego trybu życia. Radził jak podejść do treningu i przekonywał jak ważne są sprawność, funkcjonalność i dobre samopoczucie. Na filmach dokumentował również swój progres treningowy i pokazywał propozycje posiłków.
Nie potrzeba wiele, by góry przenosić
Zapału do sportu nie przygasiła przeprowadzka Kuby do Warszawy w 2014 r.
Choć z garażową siłownią musiał się pożegnać, nie okazało się to przeszkodą dla regularnych ćwiczeń. Jak przekonuje, w swoim 30-metrowym mieszkaniu w stolicy spełnia się sportowo w stu procentach.
- Metraż mojej obecnej „siłowni” to 2 na 2,5 metra. Jedyne, co muszę zrobić przed treningiem to złożyć łóżko – mówi Kuba.
Choć w mieszkaniu ma m.in. poręcze do ćwiczeń, hantle typu kettlebell, stojak, sztangę i obciążniki, zapewnia, że wyszukany sprzęt nie jest koniecznością.
- Największy wpływ na nasze ciało mają takie ćwiczenia jak np. przysiady, pompki, martwy ciąg. Są treningi, które można wykonywać z jednym obciążnikiem – i przysiad, i rwanie. Opcji jest multum. Można ćwiczyć też z butelkami z wodą. To idealne rozwiązanie dla osób, które nie mają za wiele miejsca. Jeśli przestrzeni jest więcej, warto zainwestować w sztangę z obciążeniem – radzi Kuba.
Fitnessowym youtuberem był przez cztery lata. W 2016 r. jego kanał TypowyFitnesiak wygrał w konkursie na najlepszy blog fitnessowy, organizowanym przez magazyn Men’s Health.
- Regularne prowadzenie bloga pochłaniało bardzo dużo czasu, dlatego zdecydowałem się nieco ograniczyć tę działalność i zająć się swoją drugą pasją - założyłem agencję wideomarketingową. Nakręciłem wiele filmów promocyjnych, także dla branży fitness, a więc sport wciąż towarzyszy mi w życiu zawodowym – opowiada Kuba.
Dziś ćwiczy trzy – cztery razy w tygodniu. Czasami robi to w przerwie między kręceniem, a montowaniem. Domowy trening to dla niego przede wszystkim oszczędność czasu.
- Nie tracę go na dojazd na siłownię. Bardzo lubię klimat siłowni i przede wszystkim ludzi, który ją tworzą. Nie da się jednak ukryć, że popołudniowa wizyta to często 30-40 dodatkowych minut rozmowy między seriamiskali tygodnia czy miesiąca, zbiera się tego naprawdę sporo - przekonuje Kuba, dodając, że rynek oferuje obecnie mnóstwo rozwiązań, które pomagają w domowych ćwiczeniach.
- Są np. aplikacje, które ściągasz, opisujesz swoje cele, definiujesz jakim sprzętem dysponujesz i możesz wybierać treningi - mówi Kuba.
Radzi też uważać, by nie przekombinować z ćwiczeniami.
- Efekt domowych treningów jest taki sam, jak tych na siłowni. Ćwiczenia pozwalają poznać swoje ciało i ocenić, co w nim działa, a co nie. Warto mieć to na uwadze w każdym wieku – sumuje Kuba.
Publiczny trening pod rządowym ostrzałem
Domowa siłownia sprawdzi się zwłaszcza w obecnym czasie, gdy – w związku ze wzrostem liczby zachorowań na COVID-19 – rząd zakazał prowadzenia „działalności usługowej, związanej z poprawą kondycji fizycznej”. W praktyce oznacza to, że siłownie zostały zamknięte dla ćwiczących indywidulanie.
Decyzja spotkała się z dość mocnym sprzeciwem społecznym. O jej uchylenie zaapelował m.in. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Zdaniem jego przedstawicieli, rządzący nie przedstawili żadnego konkretnego uzasadnienia dla wprowadzenia akurat takich, a nie innych restrykcji. Nie pokazano wyników badań sugerujących, że np. siłownie mogą odgrywać istotną rolę w rozprzestrzenianiu się wirusa, czy też są to punkty, w których odnotowywano szczególnie istotne naruszenia rygorów sanitarnych.
„Informacje docierające do nas z rynku sugerują, że jest wprost odwrotnie i podmioty te doskonale dostosowały się do funkcjonowania w nowych warunkach” – podkreślają przedstawiciele Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Zamknięcie obiektów sportowych – zwłaszcza to, do którego doszło wiosną, przy okazji pierwszej fali COVID-19 – dało się we znaki rynkowi pracy.
- Przy obecnych ograniczeniach pracownicy siłowni czy basenów mierzą się z bardzo trudną sytuacją. W Unii Europejskiej pierwsza fala pandemii odebrała pracę 50 tys. ludzi, stanowiących 6 proc. zatrudnionych w tym sektorze. Ucierpieli głównie młodzi. To właśnie w tej grupie wiekowej, w porównaniu do I kwartału 2020 r., zaszły największe zmiany. Odsetek zatrudnionych mężczyzn w wieku 15-34 lata spadł o 13 proc., a odsetek kobiet w tym wieku – aż o 18 proc. Spodziewamy się, że podczas drugiej fali koronawirusa problemy młodych pracowników branży sportowej mogą się znacznie pogłębić – twierdzi Krzysztof Inglot, prezes firmy Personnel Service.
Siłownie w Polsce pozostają zamknięte dla ćwiczących indywidualnie do odwołania.