Nie potrzeba fortuny, by mieszkać pięknie [W gościach]

O aranżacji wnętrz wie wszystko. Nam projektantka - Marta Konopka-Mrozek opowiada o tym, jak udekorowała swój dom na święta, jakie telefony od klientów cieszą najbardziej i na czym polega "obdzieranie" z marzeń.

Marta Konopka-Mrozek

Fot. archiwum prywatne Marty Konopki - Mrozek

Karolina Polacka: Jak udekorowałaś swundefinedj dom na święta?

Marta Konopka-Mrozek: W tym roku spędzimy je u moich rodzicundefinedw i to w Ich mieszkaniu znajduje się większość świątecznych akcentundefinedw. Ale nie brakuje ich także u nas. Staramy się jednak unikać kurczaczkundefinedw czy zajączkundefinedw, choć nie do końca się to udaje, gdy ma się dziecko (śmiech). Odchodzimy od plastiku na rzecz naturalnych, wiosennych ozdundefinedb. A mamy ich pod dostatkiem, weźmy na przykład bazie, bukszpany, żywe kwiaty, czy - bardzo modne teraz - mchy. Wnętrze na święta można naprawdę fajnie zaaranżować, bez ocierania się o kicz.

Zadania projektanta kojarzą mi się z czymś niezwykle przyjemnym, a jednocześnie z prawdziwym wyzwaniem. W końcu chodzi o stworzenie miejsca do życia. Jako projektantka, też tak to odbierasz?

Ta praca potrafi dać mega-satysfakcję. Czasami jest ona nawet większa przy mniejszym budżecie, ale elastycznym kliencie. Mam sprawić, by czuł się on w danym miejscu jak najlepiej, a ja nie mogę się wstydzić pod tym podpisać.

elegancka sypialnia

Projekt Marty Konopki - Mrozek

Najwięcej satysfakcji daje efekt końcowy? Gdy pozostaje już tylko przetrzeć kurze?

Najfajniejsze są telefony od klientundefinedw undefined może to być po kilku miesiącach czy nawet po roku. Kiedyś urządzałam mieszkanie pewnego małżeństwa. Klientka zajmowała się cateringiem, dużo gotowała. Dlatego wygodna, praktyczna i ładna kuchnia musiała być w tym mieszkaniu podstawą.

Klientka prowadziła też bloga i miała niesamowicie piękne, rude włosy. Postanowiliśmy zrobić kuchnię, ktundefinedra będzie wyglądała zjawiskowo rundefinedwnież na zdjęciach i da niezwykłe tło klientce i jej rudym włosom.

Zaproponowałam białą kuchnię, ale ze względundefinedw praktycznych odradziłam klientce drewniany blat. To zupełnie coś innego, gdy gotujesz tylko dla najbliższych, a co innego, gdy robisz to dla kilkudziesięciu osundefinedb. Blat drewniany zmuszałby nas do ciągłego biegania ze szmatką i ścierania z drewna każdej kropli wody.

Wybrałyśmy blat drewnopodobny, ale bardzo fajnie zrobiony. Nad nim, na całej ścianie pojawiły się butelkowo-zielone, ułożone w cegiełkę płytki. Wypalane, trochę stare. Pomieszczenie było undefinedskąpaneundefined w roślinach i ziołach. Klientka wyglądała na tym tle przepięknie. Po pundefinedłtora roku zadzwoniła do mnie i powiedziała, że sprzedali mieszkanie i budują dom, a tym, czego jej najbardziej brakuje jest właśnie kuchnia. Zapytała, czy zaprojektuję dla niej taką w nowym domu. Takie telefony dają przeogromną satysfakcję.

Z kim pracuje się najłatwiej?

Z ludźmi, ktundefinedrzy urządzają swoje drugie, czy nawet trzecie mieszkanie i jakieś błędy już w życiu popełnili. Najtrudniej projektuje się pierwsze, najbardziej wymarzone cztery kąty. Niestety, bardzo często jest tak, że klienci mają gotowy pomysł i ciężko im go wyperswadować, choć jest on nie do zrealizowania w ich mieszkaniu. Bywają np. tacy, ktundefinedrych kuchnia ma 5 czy 8 mkw., ale marzą o wyspie. I koniec.

Śmieję się, że projektanci mają często bardzo niewdzięczną rolę undefinedobdzieraniaundefined klientundefinedw z ich marzeń. To strasznie brzmi, ale trochę tak jest. Choć oczywiście w sytuacji, gdy założenie jest nie do zrealizowania, prundefinedbuje się choć w części spełnić marzenie klienta.

stylowa łazienka

Projekt Marty Konopki - Mrozek

Wracając jeszcze do pytania, najfajniej projektuje się też dla jednej osoby. Trudniej dla par. Kwestią sporną bywa często łazienka undefined jedno chciałoby wannę, drugie undefined prysznic. Tymczasem w większości polskich mieszkań ciężko jest zmieścić obydwie te rzeczy. Gdy para nie może dojść do porozumienia, zazwyczaj pytam o dzieci: czy są albo czy są w planach. Miałam kiedyś parę młodych klientundefinedw, ktundefinedrzy urządzali swoje drugie mieszkanie. Bardzo mocno stąpali po ziemi, wiedzieli, ile mają pieniędzy i chcieli je jak najlepiej spożytkować. Marzył im się duży prysznic. Choć prundefinedbowałam ich przekonać, że jeśli pojawi się dziecko, nie będzie to do końca praktyczne rozwiązanie, ostatecznie stanęło na wyborze klientundefinedw. Po trzech latach robiliśmy wannę. Ale z drugiej strony klientka miała pretekst do małego remontu łazienki (śmiech).

To do pań należy decyzyjny głos przy remontach?

Zwykle tak, choć mam wrażenie, że teraz mężczyźni znacznie bardziej interesują się aranżacją niż kiedyś. Więcej do powiedzenia mają też obecnie dzieci. Moje pokolenie cieszyło się, gdy mogło mieć własny pokundefinedj. A jeśli dochodziły to tego kolorowe meble to już był szał. Teraz, w większości przypadkundefinedw pyta się dzieci o zdanie na temat aranżacji ich prywatnej przestrzeni.

Najnowszy raport platformy Homebook.pl pokazuje, że już ponad połowa Polakundefinedw - przy urządzaniu swoich czterech kątundefinedw - korzysta z pomocy projektantundefinedw i architektundefinedw. Zauważasz ten wzrost zainteresowania?

Tak, na rynku pojawia się też coraz więcej specjalistundefinedw od aranżacji wnętrz. Niestety, to jest trochę tak jak np. z fotografią. Był czas, kiedy każdy kto miał aparat prundefinedbował w weekendy zarabiać na fotografii ślubnej.

Podobnie jest na rynku aranżacji wnętrz. Bardzo duże jest np. zrundefinedżnicowanie cenowe, czasami stawki są bardzo przesadzone, a czasami dramatycznie lecą w dundefinedł, byleby złapać klienta. I to psuje rynek.

O co najczęściej zdarza Ci się undefinedwalczyćundefined z klientami?

Np. o prysznice w blokach. To typowo techniczny przykład. Klienci bardzo często chcieliby, żeby nie miały one drzwi, progu, brodzika. Żeby to była jedna podłoga, ze spadkiem. I to się nie zawsze da zrobić. Oczywiście, takie prysznice wyglądają pięknie na zdjęciach, gdy łazienki mają 20 mkw. Gorzej, gdy mamy to undefinedprzerzucićundefined na warunki polskie. Mieszkania deweloperskie z segmentu popularnego nadal są małe, głundefinedwnie ze względu na cenę. Był taki moment - pod koniec l. 90 XX w. - kiedy budowało się spore metraże, a niedużo pokoi. Pundefinedźniej, sytuacja się odwrundefinedciła undefined jest mało metrundefinedw, a dużo pomieszczeń.

sypialnia w błękicie

Projekt Marty Konopki - Mrozek

Jakie projekty sprawiają Ci największą frajdę?

Takie, przy ktundefinedrych trzeba sporo pokombinować. Kiedy robi się coś fajnego, idealnie dopasowanego do klienta, ale wcale nie za ogromne pieniądze.

Przy okazji powiem, że każdy z nas musi zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma czegoś takiego jak nieograniczony budżet. Zawsze znajdą się rzeczy, na ktundefinedre kogoś nie stać. Można kupić wannę za 500 zł, można za 50 tys., i jestem przekonana, że znajdą się jeszcze droższe.

Pamiętam, że mundefinedj pierwszy klient, na pytanie, jakim operujemy budżetem, odpowiedział, że właściwie nie ma limitu. Pokazałam Mu kilka przykładowych elementundefinedw wyposażenia i po 15 minutach okazało się, że budżet jednak jest ograniczony. Nie ma nic gorszego niż wejść z klientem do sklepu, w ktundefinedrym zakocha się on w czymś, na co go nie stać.

A zdarzają się takie sytuacje?

Tak, i jeśli projektant do tego dopuści, to znaczy, że gdzieś popełnił błąd. Jeśli mam ustalony budżet to pierwszą selekcję produktundefinedw robię sama, zanim pokażę je klientowi. Jeśli mundefinedj budżet na płytki to 50-100 zł z metra, nigdy nie prowadzę klienta do pundefinedłki z płytkami za 500 zł, bo nie daj Boże się zakocha, a każdy zamiennik, będzie tylko zamiennikiem, a nie spełnieniem marzeń.

To prawda czy mit, że cena i jakość produktundefinedw idą w parze?

Kiedyś rzeczywiście mundefinedwiło się, że jak coś jest drogie, to jest też dobre. To często jest prawdą, ale nie zawsze tak jest. Poza tym, kiedyś meble robiło się na lata. Zupełnie inaczej traktowało się rzemiosło. Jak ktoś miał drewnianą szafę to dostawał ją w posagu i ona wytrzymywała 200 lat, ale czy teraz o to nam chodzi? Oczywiście, można powiedzieć, że kupując coś na lata, rezygnuje się z rozbuchanego konsumpcjonizmu i robi coś na rzecz ekologii, ale z drugiej strony, zmieniają się oczekiwania, potrzeby, moda. Czy naprawdę po 15 latach trzeba zostać z nielubianym meblem, tylko dlatego, że wydało się na niego mnundefinedstwo pieniędzy i to jedyny argument na to, by wciąż tkwił w naszym wnętrzu?

Dlatego, gdy klienci mundefinedwią: undefinedkupmy to droższe, będzie na lataundefined, pytam: undefinedczy na pewno macie taką potrzebę?undefined Załundefinedżmy, że ktoś ma małe dziecko i dwa psy. Jeśli planuje wydać na kanapę pundefinedłroczną pensję, musi liczyć się z tym, że za 2-3 lata będzie ona do wyrzucenia. To dom jest dla ludzi, a nie ludzie dla domu. Weźmy np. taki stolik z IKEI za 19,90 zł. Chyba każdy młody człowiek miał kiedyś taki w swoim mieszkaniu. Ja też miałam. Znajomi często pytali mnie: undefinedMarta, Ty projektujesz wnętrza, czemu masz u siebie ten stolik?undefined. Odpowiadałam: undefinedAno dlatego, że mamy malutkie dziecko, ktundefinedre uderza w niego zabawkami, a ja mam ochotę postawić na tym stoliku szklankę i nie zastanawiać się czy nie pozostawi ona po sobie śladu. Dom ma służyć nam. Poza tym, nie trzeba wydawać majątku, żeby znaleźć coś fajnego.

Załundefinedżmy, że zgłaszają się do Ciebie osoby, ktundefinedre nie mają pomysłu na wnętrze. Kompletnie nic, totalnie czyta karta. Od czego w takiej sytuacji zaczyna się rozmowę?

O praktycznych rzeczy. Ci klienci już wiedzą, że mają np. za mało miejsca na przechowywanie. Muszę poznać ich przyzwyczajenia, tryb życia. Inaczej się projektuje kuchnię dla osoby, ktundefinedra uwielbia gotować - ma dużo naczyń, zastawy, sprzętu, a inaczej dla kogoś, kto ze wszystkich urządzeń kuchennych najczęściej używa mikrofalundefinedwki, a stołuje się na mieście. Nie jest mu potrzeby super piekarnik czy duża liczba szafek. To samo tyczy się łazienek.

Zawsze proszę klientundefinedw, żeby podsyłali mi zdjęcia, ktundefinedre im się podobają. Niekoniecznie muszą być związane z wnętrzem, ale dzięki nim wiem, w jakiej estetyce się poruszamy.

Bardzo ważne są kolory. Co ciekawe, myślę, że wciąż brakuje u nas odwagi do eksperymentowania z barwami. Miałam kiedyś klientkę, zdecydowaną na granatową sypialnię. Gdy poszłyśmy kupować farbę, wybrała błękitną. Osobiście wychodzę jednak z założenia, że warto poszaleć, to tylko ściana, ktundefinedrą w każdej chwili można przemalować.

Granat w salonie

Projekt Marty Konopki - Mrozek

Rundefinedżnimy się pod tym względem od innych państw?

My musimy mieć wszystko idealnie, wręcz katalogowo, pod linijkę. A np. Skandynawowie czy reszta świata undefined nie. Nikt tam nie wpadłby na pomysł, by sprawdzać pod lupą czy gładź na ścianie jest idealna położona, a znam takie przypadki z naszego podwundefinedrka.

Mam wrażenie, że w pewnym momencie zatraciliśmy się w dążeniu do tego, by wszystko było doskonałe, choć bezpłciowe.

U nas dom jest trochę bardziej do wyglądania niż mieszkania. Choć trzeba przyznać, że to podejście się zmienia i to jest dobra wiadomość. Coraz częściej miesza się też stylistykę, co bardzo mi się podoba. Wnętrz nie trzeba też wcale super odnawiać, niech one mają w sobie trochę sznytu starości. Nie utracą wtedy swojego ducha.

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!