Zgodnie z przewidywaniami wzrost cen mieszkań w drugim kwartale przyspieszył undefined wynika z najnowszych danych NBP. Na 7 największych rynkach przeciętna cena transakcyjna lokalu od dewelopera była w drugim kwartale o ponad 11% wyższa niż rok wcześniej. Za metr lokalu z drugiej ręki Polacy płacili na w drugim kwartale o ponad 9% więcej niż przed rokiem. Są to dane uśrednione dla 7 największych rynkundefinedw. W tej grupie znajdują się: Gdańsk, Gdynia, Krakundefinedw, Łundefineddź, Poznań, Warszawa i Wrocław.
Kupujemy na kredyt i za gotundefinedwkę
Nie powinno być zaskoczeniem, że bardzo wysoki popyt na nieruchomości przełożył się w ostatnich miesiącach na rosnące ceny. Wszystko to dzieje się dlatego, że chętnych do zakupu mieszkań jest więcej niż mieszkań dostępnych do sprzedaży. I choć deweloperzy prundefinedbują uzupełnić te braki, to nie sposundefinedb zrobić to z dnia na dzień. Problemem jest dziś zbyt mała podaż mieszkań. To jej wzmocnienie jest kluczem do zaspokojenia potrzeb Polakundefinedw.
Po drugiej stronie rynku mamy za to rekordowy popyt. Bardzo dużo rodakundefinedw, korzystając z poprawiającej się koniunktury na rynku pracy, postanowiło kupić mieszkanie z wykorzystaniem najtańszego w historii kredytu hipotecznego. Mamy też do czynienia z rekordowym napływem gotundefinedwki do sektora mieszkaniowego. Ten drugi jest stymulowany faktem, że lokaty są niemal nieoprocentowane, a więc osoby posiadające odpowiednio duże oszczędności kupują mieszkania zamiast liczyć na rachityczne odsetki undefined szczegundefinedlnie w obliczu wzmożonej inflacji.
Gdy ceny rosną wybieramy tańsze mieszkania
Szczegundefinedlnie warte uwagi są informacje na temat cen mieszkań używanych. W tym przypadku analitycy banku centralnego mają więcej danych i są w stanie dokładniej badać zmiany cen. W efekcie dla rynku wtundefinedrnego możliwe jest oszacowanie tzw. indeksu hedonicznego. Pokazuje on jak faktycznie zmieniają się ceny mieszkań używanych biorąc pod uwagę nie tylko dane z aktundefinedw notarialnych, ale też jakość czy atrakcyjność sprzedawanych nieruchomości.
Z opublikowanych przez NBP danych można więc wysnuć wniosek, że dziś undefined gdy mieszkania wyraźnie drożeją undefined jeszcze więcej rodakundefinedw wybiera mieszkania z niższej pundefinedłki cenowej undefined np. w gorszym standardzie czy w większym oddaleniu od centrum. W ten sposundefinedb staramy się ograniczyć łączny koszt zakupu. To dlatego indeks uwzględniający jakość sprzedawanych mieszkań wzrundefinedsł w ciągu roku o ponad 9%, a zwykła średnia cena transakcyjna metra kwadratowego poszła w gundefinedrę o trochę ponad 6% (dane NBP dla 7 miast). Najpewniej stało się tak dlatego, że relatywnie więcej sprzedano mieszkań niższej jakości.
Efekt nadrabiania zaległości
Dane banku centralnego kryją w sobie też jeszcze jedną ciekawostkę. Okazuje się bowiem, że w samym tylko drugim kwartale doszło do bardzo szybkiego wzrostu cen. W 7 dużych miastach przeciętny metr nowego undefinedMundefined zdrożał o 2%, ale metr mieszkania z drugiej ręki aż o ponad 5%. Możemy mieć tu do czynienia z nadrabianiem zaległości przez mieszkania używane, ktundefinedrych wzrosty cen przez ostatnie kwartały ustępowały podwyżkom ordynowanym przez deweloperundefinedw.
Zła informacja jest taka, że gdyby to tempo się utrzymało, to za rok mieszkania używane byłyby o ponad 20% droższe niż dziś. Całe szczęście jest to mało prawdopodobny scenariusz. Oczywiście prawdą jest, że optymizm rodakundefinedw rośnie, gospodarka dynamicznie się odbudowuje, a kredyty są najtańsze w historii i te wszystkie czynniki szybko nie znikną, ale na kondycję w mieszkaniundefinedwce miał w pierwszym pundefinedłroczu wpływ jeden bardzo ważny czynnik. Chodzi o nadrabianie zaległości, ktundefinedre zaczęło się wraz z początkiem roku. Najpierw największe banki znowu udostępniły kredyty z 10-proc. wkładem własnym, a potem zaczęliśmy żegnać trzecią falę epidemii, Polacy zapragnęli zrealizować marzenia o zakupie mieszkania, ktundefinedre wcześniej przez długi czas odwlekali na pundefinedźniej.
Pundefinedki co np. dane BIK sugerują, że ten dodatkowy popyt miał swoje apogeum w maju. Wtedy każdego dnia roboczego do bankundefinedw trafiało po około 2,5 tys. wnioskundefinedw kredytowych. W kolejnych dwundefinedch miesiącach ta fala opadała. W efekcie w lipcu możemy już mundefinedwić o około 2 tys. wnioskundefinedw kredytowych dziennie undefined wciąż jest to wyraźnie więcej niż przed rokiem, ale już bliżej sytuacji normalnej.
Czekają nas podwyżki, ale wolniejsze?
Jeśli ta hipoteza (o normalizacji popytu) jest słuszna, to jest nadzieja na to, że za kwartał czy dwa mieszkania będą drożały z mniejszą dynamiką undefined wraz z tym jak wytraci impet popyt generowany przez osoby, ktundefinedre marzenia o zakupie mieszkania postponowały przez epidemię. Czas pokaże czy tak faktycznie będzie. Bez wątpienia byłby to lepszy dla rynku scenariusz.
Złą informacją byłoby bowiem gdyby mieszkania drożały znacznie szybciej niż rosłyby pensje rodakundefinedw. Dotychczas przez wiele lat udawało się utrzymać między tymi zmianami względną rundefinedwnowagę, ktundefinedrej zazdrościć nam może większość krajundefinedw europejskich. Warto więc przytoczyć w tym miejscu inne wyliczenia analitykundefinedw NBP, z ktundefinedrych wynika, że w latach 2021 undefined 23 wynagrodzenia mają rosnąć o 7,8-8,1% rocznie.
W większości miast wzrosty są dwucyfrowe
Dane NBP pokazują tylko dwa miasta, w ktundefinedrych ceny mieszkań są dziś niższe niż przed rokiem. Kosmetyczna korekta odnotowana została w przypadku używanych mieszkań w Rzeszowie i nowych lokali w Opolu. W obu przypadkach może to być jedynie efekt statystyczny. Tak się akurat złożyło, że dokładnie rok wcześniej w Opolu bank centralny zanotował 10-proc. podwyżkę cen mieszkań nowych i to w ciągu zaledwie kwartału. W Rzeszowie podobnie - mieszkania używane drożały bardzo znacząco w pierwszym pundefinedłroczu ubiegłego roku. W obu przypadkach aktualny wynik jest efektem porundefinedwnywania dzisiejszych danych do wysokiej bazy przed roku.
W większości miast obserwowany jest dwucyfrowy wzrost cen względem sytuacji z 2 kwartału 2020 roku. Co do zasady w ostatnim czasie szybciej drożały mieszkania nowe niż używane, chociaż ostatni kwartał pokazuje, że lokale z drugiej ręki zaczęły wyraźnie nadrabiać ten dystans. Bardzo prawdopodobne, że podobnie będzie też w przyszłości. Regułą jest bowiem, że trendy rynkowe zapoczątkowane na rynku mieszkań nowych z pewnym opundefinedźnieniem przenoszą się na rynek mieszkań używanych.