Mój dom jest tam, gdzie rodzina [W gościach]

Dagmara z mężem i córką zamienili wymarzony dom pod Warszawą na mieszkanie w okolicach Bazylei. Ich życie to nie tylko ciekawa przygoda, ale też piękna historia o tym, co najważniejsze, najdroższe sercu i jedyne.

Dagmara z rodziną

Karolina Polacka: Nie miałam okazji odwiedzić Szwajcarii, ale kraj kojarzy mi się z trzema rzeczami: nartami, czekoladą i serem. Prawidłowo?

Dagmara Wundefinedjcik-Żyła: Zgadza się. Dodałabym jeszcze piękne jeziora, otoczone szwajcarskimi Alpami, urokliwe miasteczka typu Lucern oraz wszechobecne muzea i galerie sztuki, ktundefinedre bardzo często odwiedzamy.

Szwajcarzy jeżdżą na nartach od najmłodszych lat. Dużo chodzą też po gundefinedrach, mają do dyspozycji mnundefinedstwo pięknych ścieżek do trekkingu np. w Zetmatt, ktundefinedre jest rajem hikingowym i narciarskim, z dumnym szczytem Matterhorn w tle.

Bardzo popularne są tu rundefinedwnież rowery, ktundefinedre na ulicach są traktowane jak święte krowy.

Jeśli chodzi o tutejsze czekolady, to Szwajcarzy są w nich zakochani - zresztą ja też (śmiech) - i uważają je za najlepsze z najlepszych. Mają też silną markę czekolad z najwyższej pundefinedłki - Lundefinedderach. Nie wszędzie jest ona jednak dostępna.

Oczywiście bardzo dużo sprzedaje się tu także serundefinedw. Popularne są m.in. fondue czy raclette. W ogundefinedle ciekawa jest geneza tej szwajcarskiej kultury.

Szwajcarzy wywodzą się z ludundefinedw pasterskich undefined hodowcundefinedw kundefinedz i krundefinedw, mieszkańcundefinedw gundefinedrskich chatek. Trochę Napoleon namieszał im w historii, ale ten wątek jest mniej ciekawy. Przerobienie mleka na ser - mundefinedwiąc w dużym uproszczeniu - było najtańsze, dlatego był to produkt dla mas. Ceny serundefinedw nadal są dosyć zrożnicowane. Te droższe, z wyższej pundefinedłki dominują w kantonach francuskich.

Czekolada z najwyższej pundefinedłki

Jak długo mieszkacie już w Szwajcarii?

Piąty rok. Wcześniej mieszkaliśmy w Borzęcinie Małym, pod Warszawą. Zbudowaliśmy tu wymarzony dom. Oboje pochodzimy z Puław, pięknego miasteczka nad Wisłą, ale studia i praca "rzuciły" nas do stolicy. Ja ostatnimi czasy pracowałam w telekomie, a mundefinedj mąż undefined Andrzej - w szwajcarskiej firmie farmaceutycznej. I to właśnie sprawy zawodowe męża ściągnęły nas ostatecznie do Szwajcarii.

Na samym początku, gdy pojawiła się opcja wyjazdu, zaczęliśmy myśleć, dywagować. To nie była łatwa decyzja undefined dopiero co wprowadziliśmy się do wymarzonego domu pod miastem, nasza cundefinedrka miała wtedy cztery lata i chodziła do przedszkola.

Zdecydowaliśmy więc, że do Szwajcarii undefined na razie na pundefinedł roku - pojedzie tylko mąż. Szybko okazało się jednak, że plany trzeba zweryfikować. Zostałam sama w dużym domu na prowincji z cundefinedrką i dwoma kotami. Nie mieliśmy blisko rodziny. Andrzej przyjeżdżał oczywiście co jakiś czas, jednak nasze weekendy były tak undefinedporozrywaneundefined i nerwowe, że nie mogliśmy tego dłużej ciągnąć. Dla męża praca w Szwajcarii była ogromną szansą, dawała też większe pieniądze, ale to nie to jest najważniejsze.

Opcje były dwie undefined Andrzej wraca do Polski, albo ja, Kasia i nasze koty lecimy do Szwajcarii. Wybraliśmy to drugie rozwiązanie.

Mieszkamy teraz w okolicach Bazylei. Nie wiem czy wiesz, ale jednym z symboli tego miasta jest bazyliszek. Jego postać wypatrzymy na wielu miejskich fontannach oraz budynkach. Generalnie to nie za bardzo wiadomo dlaczego akurat bazyliszek. Jego pierwsze postacie i podobizny pojawiły się w Bazylei prawdopodobnie w połowie XV wieku.

Sa tacy, ktundefinedrzy wierzą, że sama nazwa miasta powiązana jest z tym mitycznym stworzeniem, ale nie ma na to żadnych dowodundefinedw.

Dagmara z cundefinedrką Kasią

Gdzie zamieszkaliście, gdy już było Was w Szwajcarii troje, a ze zwierzakami nawet pięcioro?

Mąż wynajmował jeden pokundefinedj w Bazylei, a więc musieliśmy się rozejrzeć za czymś nowym, większym.

Andrzej był wtedy zatrudniony w oparciu o kontrakt, dlatego mieszkania szukaliśmy na własna rękę. Pracownicy etatowi, dużych korporacji mają pod tym względem znacznie łatwiej, gdyż firma pomaga im znaleźć lokum, fachowcundefinedw od przeprowadzki czy załatwić przedszkole dla dziecka.

Wynajęcie mieszkania w Polsce nie jest aż takim wyzwaniem, jak np. w Niemczech, gdzie trzeba załatwić mnundefinedstwo formalności, przejść casting itd. A jak jest w Szwajcarii?

My też uczestniczyliśmy w castingu. W ogundefinedle wynajmem zajmują się tu firmy, a nie undefined jak w Polsce undefined prywatni właściciele. Organizuje się taki typowy spęd. Na jedną godzinę umawia się np. sześć rodzin, ktundefinedre oglądają mieszkanie, zaś firma undefinedprześwietlaundefined potencjalnych najemcundefinedw.

To do niej należy ostateczna decyzja, komu wynajmie dane lokum.

Dla mnie był to trochę szok. Wynajmowaliśmy w Polsce wiele mieszkań i to raczej właściciele zachęcali nas do wynajmu. Oni też oprowadzali nas po mieszkaniu. Tu było zupełnie inaczej. Być może dlatego, że potencjalnych najemcundefinedw jest bardzo dużo. Wynika to przede wszystkich z położenia Szwajcarii. My sami mamy trzy kilometry do granicy z Niemcami i dwa kilometry do granicy z Francją.

Wracając jednak do pytania, udało nam się znaleźć fajne mieszkanie w Birsfelden niedaleko Bazyleii. Mamy trzy pokoje i salon z kuchnią, jednak powoli rozglądamy się za czymś o pokundefinedj większym.

Szwajcarskie krajobrazy

Nie żałowaliście przeprowadzki z domu do bloku?

Nie poprawiliśmy sobie warunkundefinedw siedliskowych, to prawda. Zyskaliśmy natomiast w innych aspektach, na przykład gdy mieszkaliśmy w Polsce, jeździliśmy na narty do Austrii, spędzając 16 godzin w samochodzie. To była prawdziwa gehenna. Teraz gundefinedry i piekne jeziora mamy na wyciągnięcie ręki undefined dwie godziny jazdy od domu. Są też dla nas bardziej dostępne cenowo, nie musimy - jak kiedyś undefined odkładać na wyjazd przez undefinedxundefined miesięcy. I co najważniejsze, jesteśmy razem!

Dagmara z rodzina w Laax

Co Cię najbardziej zaskoczyło w Szwajcarii?

Na przykład podejście w urzędach. Gdy chciałam załatwić przedszkole dla Kasi, byłam w gminie tylko raz. Urzędnicy byli bardzo pomocni, w zasadzie załatwili wszystko za nas.

Kasia została przydzielona do publicznej placundefinedwki, 150 metrundefinedw od naszego mieszkania. Byłam w pozytywnym szoku.

Bardzo mile zaskoczyła mnie także wizyta w przedszkolu - okazało się, że na spotkanie ze mną undefinedściągniętoundefined tłumacza polskiego, tylko dlatego, by przekazać mi maksimum potrzebnych informacji i sprawić, bym czuła się swobodnie. Oni byli naprawdę zatroskani.

Bardzo podoba mi się też tutejszy sposundefinedb traktowania dzieci - z dużym respektem, rozsądkiem.

Klasy są malutkie, szesnastoosobowe. Nauczyciel ma czas, by pomundefinedc dziecku i wytłumaczyć mu to, co niezrozumiałe. Dzieci uczą się dzielenia wiedzą, pomagania sobie, pracy w grupie, kształtowania kompetencji społecznych.

Kasia ma tu naprawdę olbrzymią szansę na rozwundefinedj. Przez fazy kolejnych językundefinedw przechodzi tak płynnie, że nawet nie wiemy, kiedy one następują. Poza tym, dzieci uczone są skromnosci i szacunku. Bardzo często uczestniczą w pracach społecznych, sprzatają pobliskie lasy i parki. Dopiero od 5-tej klasy dziecko może zabrać do szkoly telefon, po wcześniejszym uzgodnieniu tego z nauczycielem.

Dagmara z Kasią w Lucern

Zrezygnowałaś z pracy w Polsce, czym się teraz zajmujesz?

To dłuższa historia. Pracę znalazłam po prawie dwundefinedch latach od przyjazdu do Szwajcarii. Wcale nie było łatwo mi się w tym odnaleźć, ponieważ zawsze byłam aktywna, pracowałam od studiundefinedw.

Co jednak ciekawe, cały szwajcarski system edukacji jest skonstruowany tak, że ciężko jest kobietom pracować. Przedszkola państwowe działają w godzinach 8-12. Pundefinedźniej dzieckiem zajmują się rodzice. Oczywiście, jeśli matka chce pracować to są tzw. kity, a więc prywatne świetlice dzienne, ktundefinedre kosztują kosmicznie dużo.

Warto jednak zaznaczyć, że w Szwajcarii bycie panią domu jest bardzo nobilitujące. Kobieta zajmuje się ogniskiem domowym, dziećmi, mężem, ale nie oznacza to, że jest kurą domową, od gotowania i sprzątania.

Zostałam jednak w domu nie tylko ze względu na przedszkole cundefinedrki.

Zanim wyjechaliśmy do Szwajcarii moja mama przez dłuższy czas chorowała na raka płuc. Udało się jej jednak zakwalifikować do programu klinicznego, w ktundefinedrym testowano lek undefined jak się pundefinedźniej dowiedzieliśmy undefined firmy Roche. Zatrzymał on rozwundefinedj nowotworu, a mama zyskała dodatkowe 10 lat życia. To były piekne lata.

W międzyczasie my wyjechaliśmy do Szwajcarii. Zaczęliśmy się tu zadomawiać, gdy u mamy doszło do nawrotu choroby. Gdy zmarła pojawiło się u mnie poczucie winy, że może mogłam zrobić coś, by mama żyła dłużej. To był bardzo trudny czas.

Kiedy nieco doszłam do siebie, zapisałam się na niemiecki i znalazłam pracę w organizacji wolontariackiej o nazwie IDCN (International Dual Career Network undefined Base), wspierającej bezrobotnych i aktywizujacych młodych zaraz po studiach. Pracowałam za darmo, jednak zdobyłam dużą wiedzę i kontakty. Udało mi się rozeznać na rynku i w końcu znalazłam już prawdziwą, płatną pracę w bankowości. Zajmowałam się projektami HR, rozwojem, szkoleniami. Byłam przeszczęśliwa.

Minusem było jednak to, że siedziba firmy znajdowała się w Zurychu, mundefinedj szef w Singapurze, a ja miałam około 80 km do domu. Codzienne dojazdy zaczęły dawać w kość, a praca zabierała coraz więcej czasu. Musieliśmy też zapisać Kasię do płatnej świetlicy. Ostatecznie zdecydowałam się rozstać bankiem.

I wtedy, zupełnym przypadkiem dostałam propozycję pracy przy projekcie IT, realizowanym na zlecenie Roche. Oboje z mężem pracujemy więc w tym samym miejscu. Firma znajduje się 800 metrundefinedw od naszego domu. Obecnie - ze względu na COVID-19 - pracujemy jednak zdalnie.

Ciągle bardzo dużo się uczę. To normalne. Mam też poczucie, że robię coś dobrego, bo przecież Roche pomundefinedgł kiedyś mojej mamie.

Niestety, gdy tylko zaczęłam się cieszyć z pierwszych efektundefinedw pracy, doszło do kolejnej tragedii undefined zmarł mundefinedj tata. Poczułam, że zostaję bez korzeni, z niczym. Te pięć lat to była duża dynamika - chwile radości i dwa dramaty.

Dagmara w Lucern

Mocno trzymam kciuki za to, by nieszczęścia omijały Was już tylko szerokim łukiem i by żyło Wam się w Szwajcarii jak najlepiej!

Chcielibyśmy zostać tu na dłużej. Mamy tu ogromne grono wspaniałych przyjaciundefinedł i znajomych z Polski, na ktundefinedrych zawsze możemy liczyć.

A sami Szwajcarzy są poukładani, nie lubią kłamstwa. Umieją powiedzieć wprost, że coś jest źle, ale w taki sposundefinedb, by człowiek nie czuł się przez to gorszy, napiętnowany. Są też bardzo pomocni, jeśli tylko powie im się otwarcie i szczerze, na czym polega problem.

Przed pogrzebem taty zastanawialiśmy się, co zrobić z Kasią. Gdyby poleciała z nami do Polski, nie byłoby jej w szkole przez tydzień. Tymczasem w szwajcarskiej szkole jest tak, że dziecko może wziąć sześć dni pisemnego urlopu w ciągu trzech lat. Jest obowiązek szkolny i jeśli rodzice go nie dotrzymają, muszą zapłać karę w wysokości nawet do 5 tys. frankundefinedw.

Poszłam do sekretariatu, raczej nie wierząc, że uda mi się coś załatwić, jednak gdy szczerze przyznałam, jaką mamy sytuację, dyrektor wykazała bardzo duże zrozumie i powiedziała, że powinniśmy spędzić ten czas razem. To mi pokazało, że w Szwajcarii trzeba mundefinedwić wprost, bez owijania w bawełnę, a oni nie zostawią Cię samemu sobie.

Piękna Szwajcaria

Nie mogę nie zapytać, co z Waszym domkiem na wsi?

Mamy do niego ogromny sentyment, dlatego tak ciężko nam go wynająć czy sprzedać. Choć trzeba przyznać, że budynek jest trochę za duży jak na domek letniskowy, a jego utrzymanie kosztuje. Myślę, że prędzej czy pundefinedźniej trzeba będzie zadecydować, co dalej.

Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Dagmary Wundefinedjcik-Żyły

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!