Nie jest łatwo świętować Boże Narodzenie, gdy rośnie rata kredytu hipotecznego. Wiedzą to doskonale osoby, spłacające kredyt undefinedfrankowyundefined, bo od dwundefinedch lat nowy rok wita je wyższym kursem franka.
Frank drogi jak nigdy
Rok 2020 pod względem kursu franka był prawie tak samo zły jak pod względem światowej sytuacji gospodarczej. Szwajcarska waluta jeszcze nigdy nie była tak droga undefined jej kurs w niektundefinedrych miesiącach utrzymywał się wysoko ponad poziomem 4,30 zł za franka.
W listopadzie jednak szwajcarska waluta zaczęła tanieć i taniała rundefinedwnież w grudniu, spadając nawet poniżej 4,10 zł za franka. I kiedy wydawało się, że jest szansa na zejście kursu w okolice poziomu 4 zł za franka, wszystko zepsuł Narodowy Bank Polski.
Mniej pieniędzy na prezenty
W piątek NBP interweniował na rynku walutowym. W zależności od tego, jaki cel bank centralny chce osiągnąć, interweniuje albo poprzez sprzedaż złotego, albo przez jego zakup. Jeśli sprzedaje złotego i kupuje inne waluty, to jego celem jest osłabienie złotego. Jeśli zaś kupuje złotego i sprzedaje waluty, wundefinedwczas zależy mu na wzmocnieniu złotego.
Niestety dla frankowiczundefinedw, NBP chciał osłabić złotego. I zrobił to całkiem skutecznie undefined złoty jest słabszy niż w piątek rano. Obecnie za franka trzeba zapłacić ok. 4,17 zł, a więc już ok. 8 groszy więcej. I choć nie jest to może bardzo duża zmiana, to jednak frankowicze będą mieli o kilkadziesiąt złotych mniej na prezenty.
Pierwsza interwencja od 10 lat
Oczywiście, NBP nie interweniował po to, aby osłabić złotego w stosunku do franka. Bank centralny chciał obniżyć kurs złotego w stosunku do euro, bo w tej walucie rozliczana jest wartość polskiego eksportu. A interwencje, mające obniżyć kurs złotego do innych walut, są dokonywane właśnie po to, aby poprawić konkurencyjność eksportu undefined im niższy kurs złotego do euro, tym większa skłonność kontrahentundefinedw z Unii Europejskiej, aby kupować u nas.
Ale mimo wszystko interwencja była zaskakująca. Przede wszystkim dlatego, że NBP nie interweniował na rynku walutowym od ponad 10 lat. Ostatni raz zrobił to w kwietniu 2010 roku.
Poza tym kurs złotego do euro wcale nie był najniższy w tym roku. Oczywiście, można pominąć początek 2020 r., kiedy nie było epidemii i kiedy euro kosztowało poniżej 4,30 zł, ale już w lecie, pod koniec lipca i w sierpniu, wspundefinedlna waluta kosztowała ok. 4,4 zł, a więc mniej, niż w chwili interwencji, kiedy było to ok. 4,44 zł.
Nie będzie taniej
Być może NBP zależało przede wszystkim na tym, aby nie pozwolić na dalsze wzmocnienie złotego w stosunku do euro. A takiego wzmocnienia spodziewała się większość analitykundefinedw, ktundefinedra twierdziła, że złoty będzie wyraźnie droższy w stosunku do innych walut pod koniec roku niż jesienią.
Wprawdzie interwencje walutowe nie zawsze są skuteczne, ale przynajmniej na razie wydaje się, że NBP udało się osiągnąć swundefinedj cel undefined euro kosztuje ponad 4,5 zł. Oczywiście, wkrundefinedtce złoty może znowu zacząć się umacniać, ale ryzyko kolejnej interwencji może sprawić, że duża część inwestorundefinedw może sobie odpuścić grę na złotym, bo w tej rywalizacji bank centralny ma znacznie więcej undefinedamunicjiundefined.
A jeśli euro pozostanie drogie, to rundefinedwnież frank nie będzie taniał. Obie te waluty są mocno ze sobą związane i na polskim rynku wzrost kursu euro oznacza także wzrost kursu franka.