Betonoza zagraża miastom i ludziom. Jak uzdrowić polską przestrzeń?

Pozbywanie się terenów zielonych, wycinka drzew i betonowanie miast to objawy choroby trawiącej nasz krajobraz. Co można zrobić, by zatrzymać jej postęp?


O czym przeczytasz?

betonoza-w-polskich-miastach

Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje
To kocham to miasto, zmęczone jak ja
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje
Gdzie wiosna spaliną oddycha

undefined tak o Warszawie śpiewał wokalista zespołu T-Love, nazywając ją w kolejnych wersach stolicą betonu. Od czasu powstania piosenki, ponad 30 lat temu, problem spalin i wszechobecnego betonu w polskich miastach powraca jak natrętny refren. Przez zmiany klimatyczne stał się jeszcze bardziej palący.

Czy Polacy kochają beton i nienawidzą drzew? Można tak pomyśleć, przyglądając się przemianom polskich miast i miasteczek. Kolejne wyspy miejskiej zieleni padają pod piłami drwali, a zamiast śpiewu ptakundefinedw słychać ryk kosiarek i pił. A przecież w obliczu zmieniającego się klimatu zieleni w miastach potrzebujemy jak nigdy dotąd

undefined pisze Jan Mencwel w książce undefinedBetonoza. Jak się niszczy polskie miastaundefined.

Jakie są głundefinedwne objawy i przyczyny betonozy i do jakich skutkundefinedw może ona doprowadzić? I najważniejsze, czy da się powstrzymać jej dalszy rozwundefinedj?

Objawy infekcji

Drzewa w mieście świadczą ludziom szereg nieodpłatnych usług. Oczyszczają powietrze, pochłaniając zanieczyszczenia i dwutlenek węgla. Produkują tlen. Zapobiegają podtopieniom przez pochłanianie wody deszczowej. Obniżają poziom hałasu. Chronią przed promieniowaniem UV. Poprawiają samopoczucie i zdobią. Zapewniają biorundefinedżnorodność, co jest kluczowe dla przetrwania środowiska naturalnego. Są najlepszymi klimatyzatorami. Zmniejszają upał, rzucając cień na budynki, schładzając place i chodniki. Z wchłoniętej wody wytwarzają parę, ktundefinedrą dodatkowo schładzają powietrze wokundefinedł siebie.

Mimo to w Polsce wycina się rocznie miliard drzew. Jak się to uzasadnia?

Jednym z koronnych argumentundefinedw za wycinką w miastach i przy drogach jest to, że drzewa stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa, a nawet życia ludzi.

Kilkaset osundefinedb rocznie ginie na drogach w wyniku kolizji z drzewami. W 2004 r. w nowelizacji prawa o ochronie przyrody ułatwiono likwidację drzew z przydrożnych alej, w wyniku czego nastąpiła fala wycinek. W okolicach Sokołowa Podlaskiego wycięto pundefinedł tysiąca drzew, podobnie w okolicach Mrągowa na Mazurach. Wzdłuż tylko jednej drogi z Białej Piskiej do Ełku pod piłę poszło 1,6 tys. stuletnich klonundefinedw, topundefinedl i lip. Wszystko pod pretekstem dbania o bezpieczeństwo.

Podobne tłumaczenie uzasadnia usuwanie drzew z miejskich parkundefinedw. Drzewa spadające na samochody lub spacerowiczundefinedw w czasie wichur to sceny przemawiające do wyobraźni, jednak statystycznie takie zdarzenia są rzadkością. W latach 2000-2004 w wyniku wiatrołomundefinedw śmierć poniosło ich 27. Dla porundefinedwnania, Według Głundefinedwnego Urzędu Statystycznego, w ciągu pięciu lat, w wyniku porażenia piorunem ginie średnio 30 osundefinedb. To mniej więcej tyle ofiar, ile wypadki drogowe zabierają zaledwie w ciągu tygodnia.

Wycinanie drzew ze względundefinedw bezpieczeństwa jest wylewaniem dziecka z kąpielą. Usuwa się drzewa dlatego, że są undefinedsędziweundefined albo chore, kiedy można by je uratować undefined poddać leczeniu, odpowiedniej pielęgnacji lub choćby ogrodzić.

W Krakowie chore stare drzewo rosło na skraju parku. Miał w nim dziuplę dzięcioł czarny. Wystarczyło je wygrodzić, napisać, że zagraża bezpieczeństwu i nie można do niego podchodzić. Ktoś jednak postanowił to drzewo wyciąć *

Straszenie zabundefinedjczymi drzewami przypomina nieco sianie paniki z powodu szczepionek. Potencjalne wystąpienie skutkundefinedw ubocznych ich stosowania nie da się nawet porundefinedwnać do skali ochrony, jaką dają przed prawdziwym zagrożeniem, ktundefinedrym jest wirus. Dla mieszkańcundefinedw miast istotnym zagrożeniem są zmiany klimatyczne, ktundefinedrym jako choroba wspundefinedłistniejąca sprzyja betonoza. Drzewa są głundefinedwnym środkiem ochrony przed ich strasznymi skutkami.

Betonoza w polskich miastach

Jest jeszcze jeden ważny objaw betonowej choroby. To powstające na potęgę nowe osiedla mieszkaniowe. Boom budowlany trwa od początku wieku i nic nie wskazuje na to, by coś w tym względzie miało się zmienić. Inwestorzy, działając dla zysku, undefinedupychają PUMundefined, co w slangu deweloperskim oznacza wyciśnięcie z terenu inwestycji jak największej powierzchni użytkowej. Dzieje się to kosztem zieleni. Mieszkania i tak sprzedadzą się na pniu, nawet jeśli z osiedla zostaną wycięte wszystkie drzewa.

Deweloperom opłaca się wycinać drzewa. Zarundefinedwno opłaty za wycięcie drzewa, jak i kary za zrobienie tego bez zezwolenia są tak niskie, że nie stanowią dla inwestora problemu. Po prostu wpisuje sobie te kilka tysięcy złotych w koszty. Koszt adaptacji inwestycji do zastanego krajobrazu i jego ochrony byłby nieporundefinedwnywalnie wyższy.

Koronnym argumentem usprawiedliwiającym wycinkę drzew, nie tylko w miastach, jest sadzenie w ich miejsce nowych. Czy takie działanie na pewno jest zrundefinedwnoważone? Ministerstwo Środowiska podaje, że choć rocznie wycina się u nas ok. miliarda drzew, sadzi się ich trzydzieści razy więcej. Czy powinno to robić na nas wrażenie? Bynajmniej. Jedno duże miejskie drzewo produkuje tyle tlenu, ile pundefinedłtora tysiąca małych, nowo zasadzonych. Zresztą nawet jeśli sadzilibyśmy tysiące młodych drzewek w miejsce każdego wycinanego, nie zrekompensujemy straty środowisku. Stare drzewa są schronieniem dla zwierząt, roślin i innych organizmundefinedw, m.in. dla ptakundefinedw, owadundefinedw, grzybundefinedw i porostundefinedw. Usuwając drzewo, usuwamy element ekosystemu i niszczymy biorundefinedżnorodność.

Jak wycina się stare drzewa, ktundefinedre zbierały dzikie życie przez kilkadziesiąt lat i sadzi na ich miejsce drzewo młode, nawet dwudziestoletnie, to to jest zubożenie życia. Na tym nowym drzewie nic nie ma, z punktu widzenia biorundefinedżnorodności to jest niemalże plastik

undefined tłumaczy biolog i ekolog, profesor Maciej Luniak.

Nasadzenia zastępcze są często tworzone jedynie w celach wizerunkowych. Po zasadzeniu zwykle nie są pielęgnowane ani nawet monitorowane. Wiele z nich zwyczajnie usycha. Z powodu trudnych warunkundefinedw, m.in. zanieczyszczenia miejskiego powietrza, młode drzewka w zindustrializowanym otoczeniu walczą o przeżycie. Większość tę walkę przegrywa. Decydenci tracą zainteresowanie losem nowych nasadzeń, kiedy nie ma już kamer i wstęgi do przecięcia.

Drzewa to długodystansowcy. To nie trawnik, ktundefinedry można przekopać i na nowo zasiać. Aby zrekompensować straty spowodowane wycinką 150-letniego drzewa, potrzeba 150 lat.

Betonoza w polskich miastach

Najstarsza Polka, pani Tekla Juniewicz z Gliwic, w czerwcu skończy 116 lat. Najstarsze drzewo w Polsce, Cis Henrykowski, z Henrykowa Lubańskiego, ma ok. 1300 lat. Dekada jest dla drzewa jak rok. Sadzenie w mieście dziesięcio-czy dwudziestoletnich drzewek w miejsce wyciętych dojrzałych drzew jest jak zastępowanie wysoko wykwalifikowanych i doświadczonych pracownikundefinedw dziećmi ze żłobka.

Wycinkę drzew często prowadzi się w ramach tzw. rewitalizacji, chociaż z przywracaniem życia, co sugerowałby undefinedw termin, ma ona niewiele wspundefinedlnego.

Miejskie place, a nawet parki zalewa się betonem, brukuje kamienną kostką i szczelnie wykłada betonowymi płytami.

Rewitalizacja w rozumieniu miejskich władz wiąże się bowiem nierozerwalnie z utwardzeniem, wyrundefinedwnaniem i undefinedporządkowaniemundefined terenu oraz sprawianiem, by był on bardziej undefinednowoczesnyundefined i undefinedreprezentacyjnyundefined.

Drzewa są najwyraźniej symbolami owego nieporządku i zacofania, więc zastąpić je musi, jak śpiewała Kasia Nosowska, undefinedpolewa z lastrykoundefined. Dlaczego władze miast i miasteczek tak bardzo wstydzą się drzew? Czy rynek bez drzew jest bardziej miejski? Pozbywanie się naturalnego krajobrazu wcale nie jest nowoczesne. Przeciwnie, takie myślenie, w obliczu zagrażającej nam katastrofy klimatycznej, to relikt przeszłości.

Jednym z niepokojących objawundefinedw betonozy jest zatem dźwięk piły mechanicznej. Gorzka anegdota głosi, że po wejściu w życie tzw. lex Szyszko w wielu sklepach tych urządzeń zabrakło. Ustawa z 2017 r. nazwana tak od nazwiska undefinedwczesnego ministra środowiska, umożliwiała usuwanie drzew z prywatnych działek bez zezwolenia.

Po wprowadzeniu lex Szyszko w Warszawie w dwa miesiące wycięto 20 tys. drzew, w Poznaniu zniknęło rundefinedwnież kilkanaście tys. Dane SGGW mundefinedwią o 1,5 mln. drzew ściętych w tym czasie na prywatnych posesjach w całej Polsce. Po trwającej pundefinedł roku drzewnej rzezi, dzięki licznym protestom, przywrundefinedcono konieczność uzyskania zgody na wycinkę na terenie prywatnym. Jednak straty są nieodwracalne.

Epizod odsłonił pewną prawidłowość. Drzewa wycina się w naszym kraju często bez powodu, tylko undefineddlatego, że wolnoundefined. Jak widać zasada undefinedWolnoć Tomku w swoim domkuundefined jest nadal żywa w naszej mentalności. Osobista swoboda (żeby nie powiedzieć samowola) oraz własność prywatna to dla nas świętości, nad ktundefinedre trudno przedłożyć jakieś bliżej nieokreślone undefinedwspundefinedlne dobroundefined. Pokazuje to rundefinedwnież jak niski jest poziom edukacji ekologicznej i świadomości, czym ryzykujemy niszcząc drzewa. A przecież w sytuacji, w ktundefinedrej znaleźliśmy się jako ludzkość, to właśnie one są na wagę złota.

Zauważalnym symptomem betonozy są rundefinedwnież samochody stojące w miejskim korku i kierowcy bezskutecznie poszukujący wolnych miejsc do zaparkowania.

Na niczym lepiej nie zbija się politycznego kapitału, zarundefinedwno na szczeblu centralnym, jak i samorządowym, jak na budowaniu drundefinedg. Przez lata wydawaliśmy miliardy na nowe drogi i ich utrzymanie, przy jednoczesnym niedofinansowaniu transportu publicznego.

Kiedy jedynym sposobem na dojazd do miasta są samochody, musi się dla nich znaleźć miejsce do zaparkowania. W ten sposundefinedb miejskie place i rynki w ciągu ostatnich dekad w wielu polskich miejscowościach zamieniono w parkingi. Stało się to m.in. z rynkiem w Kutnie, Janowie Podlaskim czy z warszawskim placem Konstytucji. Drzewa wycina się pod nowe parkingi i szersze drogi. Powietrze zanieczyszczone przez stojące w korkach samochody szkodzi mieszkańcom, ale oczyścić mogłyby je jedynie drzewa, ktundefinedre zastąpiliśmy samochodami. I tak pętla betonozy się zamyka.

Amsterdam jeszcze w latach 60. Borykał się z korkami, zanieczyszczeniem, samochodami parkującymi na każdym kroku. Ruch samochodowy postanowiono ograniczyć na wniosek mieszkańcundefinedw, ktundefinedrzy zaprotestowali po serii śmiertelnych wypadkundefinedw samochodowych z udziałem dzieci. Stolica Holandii zdecydowała się wrundefinedcić do ruchu rowerowego jako głundefinedwnego środka miejskiej komunikacji.

Betonoza w polskich miastach

Co poszło nie tak? Przyczyny epidemii

Obecny kształt polskich miast i miasteczek zawdzięczamy w dużej mierze powojennej odbudowie. Wiele miast zostało w wyniku drugiej wojny światowej zniszczonych niemal doszczętnie, np. Warszawa została zrujnowana w 85%.

W procesie projektowania odbudowy stolicy brało udział wielu światłych architektundefinedw, urbanistundefinedw, a także projektantundefinedw krajobrazu, ktundefinedrzy wywodzili się z przedwojennych ośrodkundefinedw akademickich.

Modernistyczna idea miasta zielonego, zaplanowanego dla wspundefinedlnego dobra mieszkańcundefinedw, choć prundefinedbowano ją realizować undefinedza komunyundefined, pochodzi jeszcze z czasundefinedw II RP. Dzisiaj jednak odrzucamy te hasła jako relikt PRL-u.

Niedostatki gospodarcze minionej epoki oraz podejmowane w niej decyzje polityczne niestety zaprzepaściły wiele ze słusznych idei powojennych planistundefinedw.

Pierwsza fala urbanizacyjnej betonozy nastąpiła już w latach 70., w czasie dużego przyrostu zaludnienia w miastach i wielkich inwestycji mieszkaniowych za rządundefinedw Edwarda Gierka. To wtedy m.in. poszerzono Aleje Jerozolimskie w Warszawie kosztem szpalerundefinedw rosnących przy nich drzew. Obecnie jedynie nazwa ulicy i słynna plastikowa palma autorstwa Joanny Rajkowskiej nie pozwalają zapomnieć o dawnym charakterze tej stołecznej arterii. Symbolem tamtej dekady jest rundefinedwnież rynek w Chorzowie, ktundefinedry po wyburzeniu części zabudowań przecięła stojąca na słupach potężna estakada, stanowiąca część odcinka drogi krajowej nr 79, łączącego Chorzundefinedw z Katowicami i Bytomiem.

Głundefinedwna zmiana na gorsze dokonała się jednak po transformacji ustrojowej. W latach 90. planowanie i urbanistykę uznaliśmy za przeżytek i działania undefinednierynkoweundefined. Takie podejście trwa do dziś.

To, co się dzisiaj dzieje, to jest powrundefinedt do początku XX wieku. Do czasundefinedw sprzed urbanistyki. Powrundefinedt do rozumienia miasta jako sumy działek budowlanych

undefined mundefinedwi Grzegorz Piątek, autor książki undefinedNajpiękniejsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949undefined.

Zieleń ustępuje betonowi w miastach, bo brakuje planundefinedw zagospodarowania, nadzoru architektonicznego oraz przepisundefinedw skutecznie chroniących przyrodę w miastach przed undefineddochodowymi inwestycjamiundefined i prywatnymi deweloperami, ktundefinedrym oddaje się do dyspozycji miejskie tereny, nie stawiając de facto żadnych warunkundefinedw.

Problemem w tym stuleciu stała się rundefinedwnież tzw. dzika reprywatyzacja, czyli zjawisko przejmowania terenundefinedw miejskich przez tzw. handlarzy roszczeń, nabywających prawo do nieruchomości od spadkobiercundefinedw ich dawnych właścicieli. Zabrakło rządu, ktundefinedry wprowadziłby prawo rozwiązujące ten problem we właściwy sposundefinedb undefined z jednej strony, ucinając patologiczny proceder, z drugiej, oddając sprawiedliwość prawowitym właścicielom. W wyniku dzikiej reprywatyzacji pojawiło się wiele drobnych ognisk betonozy.

Skutki będą katastrofalne

W Polsce już odczuwamy skutki zmian klimatycznych. Kraj pustynnieje. W 2018 r. podczas czerwcowej fali upałundefinedw w Skierniewicach zabrakło wody. Miasto to leży na jednym z wielu terenundefinedw zagrożonych w naszym kraju suszą. Tymczasem rynek w Skierniewicach przypomina wyłożony kamienną kostką i betonowymi płytami skatepark, z rządkiem rachitycznych drzewek w donicach.

Polska jest suchą plamą na mapie Europy. W Europie na jednego mieszkańca przypada 4,5 tys. m3 wody na rok. W naszym kraju jest to 1,7 tys. m3. W czasie suszy wartość ta spada poniżej tysiąca.

W wyniku zmian klimatycznych, zamiast dłuższych okresundefinedw opadundefinedw, po czasie suszy występują często gwałtowne ulewy. Woda nie nadąża wsiąknąć w przesuszoną glebę. Wybetonowane, nieprzepuszczalne powierzchnie w miastach oraz brak drzew, ktundefinedre wchłaniają wodę, powodują podtopienia. Grozi nam brak wody, na przemian z okresami jej groźnego nadmiaru.

Z raportu Koalicji Klimatycznej z 2019 r. dowiadujemy się, że za 30 lat, w Warszawie temperatury w przedziale 30-35oC występować będą przez 20 dni w roku. Przez cztery dni temperatura sięgnie 40oC. Rekordowa temperatura wyniesie 43oC.

Miejskie skwery zamienione w betonowe patelnie zaczną zagrażać życiu. Przejście przez pozbawiony drzew plac rundefinedwnał się będzie przemierzeniu małej pustyni.

Upały będą nas zabijać, a w pierwszej kolejności zabiorą najsłabszych z nas.

Fale upałundefinedw już zbierają śmiertelne żniwo. W 1994 r. podczas trwającego przez dwa tygodnie okresu upałundefinedw (temperatura dochodziła do 36 oC.) śmiertelność była o 74%. większa od przeciętnej. Padł wundefinedwczas rekord w dziennej liczbie zgonundefinedw w Warszawie. Zmarło 87 osundefinedb. Pod koniec XXI w. śmiertelność w Polsce z powodu upałundefinedw wzrośnie w stolicy o ponad 200%.

Ofiarami upałundefinedw są nie tylko osoby starsze. Wraz z nagłym wzrostem temperatur rośnie umieralność na wydziałach chorundefinedb wewnętrznych stołecznych szpitali. Szczegundefinedlnie zagrożone są osoby z chorobami przewlekłymi, zwłaszcza związanymi z układem krążenia.

Zagrożenie ściąga na nas rundefinedwnież sam beton. Jego produkcja odpowiada za 4-8%. światowej emisji dwutlenku węgla i dziewięcioprocentowe zużycia wody w przemyśle, czyli 1,7%. całej wody zużywanej przez ludzkość.

Nie bez znaczenia jest także wydobycie piasku, niezbędnego składnika betonu. Piasek na dużą skalę wydobywa się w miastach z dna rzek. W Warszawie wydobywa się go rocznie ponad milion ton. To bezpośrednio zagraża erozją i zniszczeniem ekosystemu Wisły. Obniżanie się stanundefinedw rzek, czego co roku jesteśmy świadkami, może powodować naruszenie budynkundefinedw. We Francji zakazano wydobycia piasku z Loary. W 1978 r. z tego powodu w Tours zawalił się most.

Beton jest wysokoemisyjnym materiałem, ktundefinedrego produkcja destrukcyjnie wpływa na klimat, zużywa najcenniejszy, deficytowy zasundefinedb, jakim jest woda, eksploatuje piasek, osuszając rzeki. Do tego tworzy nieprzepuszczalne, nagrzewające się powierzchnie, ktundefinedre niszczą biorundefinedżnorodność i nie pomagają nam lepiej gospodarować wodą

Betonoza w polskich miastach

Czy betonoza jest uleczalna?

Drzewa stoją na drodze do zyskundefinedw inwestorundefinedw i świętego spokoju urzędnikundefinedw. Jeżeli jednak prawo chroniłoby urzędnikundefinedw i dawało im narzędzia do działania na rzecz dobra wspundefinedlnego, czyli ochrony przyrody w miastach, mielibyśmy więcej cennej zieleni.

Wartości miejskiej zieleni nie sposundefinedb przecenić. Da się ją jednak w przybliżeniu wycenić, co może przekonać tych, ktundefinedrzy zwykli przeliczać wszystko na pieniądze.

David Nowak z amerykańskiego Forest Service opracował technologię wyceny pracy miejskich drzew. Obliczył np., że w 2016 r. drzewa w mieście Austin wykonały dla mieszkańcundefinedw usługi o wartości 19 mln dol. Nowak wraz z zespołem stworzył aplikację I-Tree, ktundefinedra pozwala na zautomatyzowanie wyceny efektundefinedw działalności drzew w miastach. Idea jest taka, by zmienić nastawienie do miejskich drzew i wpłynąć na wyobraźnię osundefinedb podejmujących w ich sprawie decyzje.

Dr hab. Halina Barbara Szczepanowska w pracy undefinedDrzewa w mieście undefined zielony kapitał wartości i usług ekosystemowychundefined pisze:

Dokonanie wyceny drzew jako majątku miasta i podanie wynikundefinedw do publicznej wiadomości powoduje ich większą ochronę i racjonalną gospodarkę ich zasobami, co jest być może najlepszym sposobem ochrony.

Szczepanowska uważa, że w odniesieniu do drzew, krzewundefinedw czy trawnikundefinedw powinniśmy używać określenia undefinedzielona infrastrukturaundefined. Język określa nasz sposundefinedb myślenia. Czy jeżeli o miejskiej zieleni zaczniemy myśleć jak o infrastrukturze, zaczniemy ją bardziej doceniać?

Skoro do infrastruktury zalicza się latarnie, kosze na śmieci czy miejsca parkingowe, dlaczego nie określać tym mianem ulicznego drzewa, ktundefinedre filtruje powietrze, zbiera wodę deszczową, zapewnia chłundefinedd i klimatyzację?

Jeżeli uznamy, że zielone tereny rekreacyjne należą do infrastruktury, być może niektundefinedrym łatwiej będzie uzasadnić potrzebę inwestowania w ich utrzymanie i rozwundefinedj.

W zieloną, a także niebieską infrastrukturę postanowiła w 2011 r. zainwestować Kopenhaga. Realna groźba podtopień spowodowała, że Duńczycy zbudowali system miejskich parkundefinedw, ktundefinedre w razie potrzeby zmienią się w tereny zalewowe oraz bulwarundefinedw, zamieniającymi się w czasie ulew w kanały odprowadzające wodę deszczową.

Podobny projekt o znamiennej nazwie undefinedMokradłoundefined stołeczna pracownia architektoniczna Centrala stworzyła dla Warszawy. Śmiała wizja, ktundefinedrą opracowali Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis, zakłada stworzenie ogromnego zielonego, podmokłego korytarza wzdłuż sieci zbiornikundefinedw i ciekundefinedw wodnych na prawym brzegu Wisły. Odtworzenie ciągłości owego undefinedWiśliskaundefined, dawnego starorzecza Wisły, utworzyłoby Hydrotrasę Tysiąclecia. Projekt obejmuje rundefinedwnież powrundefinedt do dawnego, dzikiego biegu Wisły, co wiązałoby się z koniecznością rozkucia jej betonowych brzegundefinedw.

Celem wszystkich tych zabiegundefinedw jest osiągnięcie przez Warszawę statusu miasta-gąbki, ktundefinedre w czasie suszy rozprowadza wodę, a w czasie ulewnych opadundefinedw nasiąka, gromadząc deszczundefinedwkę.

Wizja została zaprezentowana w 2018 r. Obecnie jest uzupełniana o plan przekształcenia stołecznego ZOO w naturalny teren zalewowy, ktundefinedry razem z Parkiem Praskim stałby się na wpundefinedł dzikim mokradłem i zbiornikiem retencyjnym dla miasta.

Pozwolić miejskiej przyrodzie ponownie zdziczeć to odpowiedź na wyzwania klimatyczne przyszłości

undefined powiedziała w wywiadzie dla magazynu undefinedArchitektura undefined Biznesundefined Małgorzata Kuciewicz.

Wizje Centrali są odległe, wydają się wręcz futurystyczne, jednak każda zmiana zaczyna się w umysłach i sercach ludzi. A zmiana oczekiwań mieszkańcundefinedw miast już się dokonuje. Deweloperzy dostrzegają rosnącą potrzebę obcowania z przyrodą na miejskich osiedlach. Temu, co wcześniej było jedynie zielonym PR-em, kupujący mieszkania zaczynają mundefinedwić undefinedsprawdzamundefined. Niedotrzymane obietnice w sprawie zielonego charakteru osiedla spowodowały m.in. oddolny ruch i stworzenie Stowarzyszenia Mieszkańcundefinedw Miasteczka Wilanundefinedw.

Betonoza w polskich miastach

Profilaktyka przede wszystkim. Jak chronić się przed zagrożeniem?

Szanowny Panie/Szanowna Pani Eukaliptus!

Dziękujemy za oczyszczanie i produkowanie naszego powietrza.

--

Cześć drzewo,

mam nadzieję, że wszystko idzie dobrze z fotosyntezą. Wszystkiego najlepszego.

Takie listy wysłali mieszkańcy Melbourne po tym, jak urząd miejski uruchomił możliwość raportowania stanu drzew, nadając każdemu z nich spersonalizowany adres e-mail.

W tym czasie władze Rotterdamu umieściły w sieci film instruujący, jak samemu rozmontować fragment chodnika przy swoim domu i zasadzić w tym miejscu roślinność.

Jako mieszkańcy mamy możliwość monitorowania planowanych zmian w naszych miastach. Nawet jeśli władze samorządowe pragną ukryć informację, np. o planowanej inwestycji, możemy się jej zapowiedzi doszukać w Biuletynie Informacji Publicznej, ktundefinedry obowiązkowo jest publikowany na stronie każdego urzędu miasta.

Trzeba walczyć o każde drzewo i kawałek trawnika. Presja społeczna daje efekty. Nagłaśnianie nieprawidłowości i czynny udział w protestach, jeżeli nawet nie przyniesie upragnionego skutku, da nam poczucie, że zrobiliśmy co w naszej mocy.

Właściciele mieszkań z ogrundefineddkiem lub miejskich działek ROD mają możliwość osobistego przyczynienia się do poprawy sytuacji ekologicznej w swojej okolicy. Wystarczy nie kosić trawnika lub zastąpić go łąką kwietną, a jesienią nie grabić liści. W ten sposundefinedb wspieramy biorundefinedżnorodność. Ustawienie zbiornika na deszczundefinedwkę lub założenie oczka wodnego pozwoli zgromadzić zapas wody, choćby do podlewania. Prosty domek z patykundefinedw da schronienie owadom zapylającym. Jeśli mamy tylko balkon, umieśćmy na nim karmnik i w sezonie zimowym pomundefinedżmy ptakom. Będą wdzięcznym obiektem do obserwacji.

Rozkuwanie publicznego chodnika w naszych warunkach pewnie skończyłoby się mandatem, dlatego nie zachęcam. Ale może pobliskie drzewo potrzebuje przyjaciela? Niekoniecznie korespondencyjnego.

*Cytaty pochodzą z książki Jana Mencwela undefinedBetonoza. Jak się niszczy polskie miastaundefined.

Przeczytaj rundefinedwnież:

Nie czas żałować trawnikundefinedw, kiedy schną pola. Jak walczyć z pustynnieniem w Polsce?

Pasteloza. Kicz czy nowa świecka tradycja? Skąd taki wygląd polskich osiedli?

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!