Filip Springer w książce Wanna z kolumnadą używa określenia pasteloza by opisać zjawisko charakterystyczne dla polskiej przestrzeni, ktundefinedre od dekad rozprzestrzenia się w naszym kraju niczym epidemia. Pasteloza opanowuje budynki wszelkiego rodzaju. W szczegundefinedlności podatne są na nią osiedla blokundefinedw z wielkiej płyty.
Wszystko zaczyna się w latach 90. Po upadku komunizmu w Polsce przychodzi etap powszechnej walki z szarzyzną, ktundefinedra ma zarundefinedwno wymiar metaforyczny jak i dosłowny. W wielu przypadkach przynosi to niestety opłakane skutki dla krajobrazu miast, wsi i miasteczek.
Szarość jako symbol ponurej i słusznie minionej epoki, delikatnie mundefinedwiąc, nie ma w tamtym czasie najlepszej opinii, a że architektura, szczegundefinedlnie ta z okresu socrealizmu, jest z nią bezpośrednio kojarzona, staje się głundefinedwnym celem i frontem walk.
Bloki przestają być undefinedszare i smutneundefined. Odtąd budynki mają korespondować z nastrojami społecznymi undefined manifestować entuzjazm, wyrażać radość z odzyskanej wolności i dawać nadzieję na przyszłość. Elewacje stają się więc undefinedradosneundefined niczym opakowania zachodnich słodyczy.
Jest rundefinedwnież drugi, bardziej pragmatyczny powundefinedd wielkiego przemalowywania polskich osiedli - ocieplanie budynkundefinedw. Głundefinedwnym sprzymierzeńcem pastelozy staje się styropian. Naturalna szarość surowego betonu znika pod warstwą izolacji, tynku i farby.
W latach 90. do polskich blokowisk zawitały demokracja i samorządność. Wszelkie decyzje, rundefinedwnież te kolorystyczne, zaczęły być podejmowane przez spundefinedłdzielnie i rady mieszkańcundefinedw. Głos odpowiedzialnego za modernizację architekta przegrywał w starciu z większością. Pasteloza okazała się wiec produktem ubocznym transformacji ustrojowej.
Twundefinedrcy powojennych osiedli mieszkaniowych rozumieli, że budynki nie powinny dominować przestrzeni i jej wizualnie zawłaszczać. Jasne neutralne odcienie szarości, bieli czy beżu sprawiają, że budynek staje się tłem dla życia i wtapia się w krajobraz. Nie konkuruje z otaczającą go zielenią czy kolorem nieba.
Budynki zaprojektowane zgodnie z duchem modernizmu nie potrzebują koloru. Jasna szarość czy biel elewacji podkreślają ich proporcje, uwypuklają niuanse architektoniczne. Pstrokate kolory zastosowane nieumiejętnie i w nadmiarze szpecą wszystkie budynki, bez wyjątkundefinedw - zwracają uwagę na mankamenty i odciągają uwagę od piękna architektury.
Jednak od czasu transformacji o wyglądzie elewacji budynkundefinedw bardzo często decydują przypadkowe osoby, pozbawione jakichkolwiek kompetencji, czyli przysłowiowa undefinedpani Krysiaundefined z osiedlowej administracji.
Blokowa pasteloza jest więc efektem undefinedoddolnej inicjatywyundefined. Jednak przykłady brawurowej kolorystyki na elewacjach stały się także znakiem rozpoznawczym kilku słynnych budynkundefinedw zaprojektowanych swego czasu przez uznanych architektundefinedw.
Hotel Radisson Blu Sobieski w Warszawie. Fot. Adrian Grycuk wikipedia.org
Najbardziej spektakularnymi przykładami budynkundefinedw powstałych w latach 90, ktundefinedre stały się symbolami tej epoki, są dawny Hotel Sobieski, obecnie Radisson Blu Sobieski w Warszawie i słynny dom handlowy Solpol we Wrocławiu.
Zarundefinedwno warszawski Hotel Sobieski jak i wrocławski Solpol są przykładami postmodernizmu w architekturze - awangardowego nurtu, ktundefinedry na świecie swoje pięć minut miał w latach 80. jednak do Polski dotarł z pewnym opundefinedźnieniem.
Budynki te, już w czasie, kiedy oddawano je do użytku wywoływały spore kontrowersje i żywą dyskusję wśrundefinedd mieszkańcundefinedw, ktundefinedrych dzieliły na dwa przeciwstawne obozy undefined entuzjastycznych zwolennikundefinedw i przeciwnikundefinedw zniesmaczonych pastelową ekstrawagancją. Hotel Sobieski, ktundefinedrego kolorystyka miała nawiązywać do warszawskiej Starundefinedwki (sic!) otrzymał nawet tytuł undefinedKoszmar sześciolecia 1989undefined1995undefined w plebiscycie publiczności.
Przeczytaj rundefinedwnież: Grupa Memphis. Postmodernizm we wnętrzach powraca
Dom towarowy Solpol we Wrocławiu fot. Volens nolens kraplak, wikipedia.org
O centrum handlowym Solpol znowu zrobiło się głośno niedawno, kiedy właściciel nieruchomości (Zygmunt Solorz) podjął decyzję o rozbiundefinedrce budynku.
Wiele środowisk, ktundefinedrym losy architektury nie są obojętne, zaangażowało się w obronę Solpolu. Podpisywano petycje, apelowano do władz miasta o interwencję. Zaprojektowany przez studio Wojciecha Jarząbka awangardowy budynek Solpolu to emblematyczny przykład rodzimej postmodernistycznej architektury z czasu transformacji. Na całym świecie tego typu budynki docenia się i chroni.
Druga strona sporu o Solpol argumentuje, że budynek jest apoteozą kiczu, ktundefinedra szpeci, urąga dobremu gustowi i kłundefinedci się z historycznym sąsiedztwem.
Awantura o Solpol dowodzi, że architektura potrafi budzić wielkie emocje. Budynki mogą poprawić jakość życia i odzwierciedlają wartości swojej epoki. Dla dobra wspundefinedlnego, jakim jest ochrona krajobrazu, może powinniśmy przestać dyskutować o gustach, a zacząć nieco bardziej ufać autorytetom i docenić wartość dobrej architektury.