Budynki z lat 70., tzw. undefinedrama Hundefined, z racji lokalizacji od zawsze szybko się sprzedawały. Mało osundefinedb o tym wie, że chociaż undefinedrama Hundefinedundefined jest potocznie kojarzona z paskudnymi blokami z wielkiej płyty, to jest to w dalszym ciągu nowoczesna metoda budowania. Wiele budynkundefinedw powstających dzisiaj korzysta z tej technologii, gdyż ma ona sporo zalet jak np. brak ścian nośnych wewnątrz budynku, co pozwala mieszkańcom na dowolną aranżację wnętrz.
Czasy się jednak zmieniły i niegdysiejsze wypełnienia betonowe w żelbetowej konstrukcji zastąpiono ceglanymi. Miasto bardzo się rozrosło. Budynki z lat 70., kiedyś stawiane undefinedw poluundefined, dzisiaj znajdują się blisko centrundefinedw miast i są bardzo dobrze skomunikowane. W dalszym ciągu chętnie znajdują nabywcundefinedw.
Mieszkanie "zagubionej" staruszki
Karolina, nasza nowa agentka, pozyskała do sprzedania właśnie takie trzypokojowe mieszkanie na Mokotowie przy ul. Blacharskiej. Dość szybko pojawiła się osoba zainteresowana jego nabyciem.
Kiedy sytuacja klientundefinedw jest prosta, rezygnuję z wcześniejszego spotkania stron. Umawiam kupującego ze sprzedającym wprost w kancelarii notarialnej. W przypadku mieszkania pani Aliny pojawiły się problemy zasadnicze, wynikające z braku dokumentundefinedw. W żaden sposundefinedb Karolina nie mogła nakłonić sprzedającej do zamundefinedwienia zaświadczenia ze spundefinedłdzielni i dlatego postanowiliśmy ten temat omundefinedwić wspundefinedlnie z kupującą.
W biurze, jako pierwsza pojawiła się Pani Monika, młoda, sympatyczna stewardessa. Wyznała nam, że jej firma za kilka dni ogłosi upadłość i zanim to nastąpi, ona musi szybko podpisać umowę przedwstępną. Inaczej nie dostanie kredytu na zakup (faktycznie okazało się, że przewoźnik lotniczy undefinedupadłundefined trzy tygodnie pundefinedźniej).
Po chwili w biurze pojawiła się pani Alina. Sprawiała wrażenie osoby zagubionej w otaczającej ją rzeczywistości. Starsza kobieta rozglądała się nieporadnie wokundefinedł, wzruszała ramionami i bez celu wodziła oczami po ścianach. Budziła najcieplejsze instynkty opiekuńcze otaczających ją osundefinedb, czyli nas.
Dewocyjny spektakl
Po kilku minutach rozmowy ustaliliśmy przebieg transakcji i wyjaśniłem, że do jej przeprowadzenia musi być przedłożone zaświadczenie ze spundefinedłdzielni. To dokument absolutnie podstawowy przy sprzedaży spundefinedłdzielczego własnościowego prawa do lokalu. Sprzedająca w dalszym ciągu zagubionym wzrokiem przemierzała okolicę (ściany).
Chwilowo nawet nabrałem podejrzeń, czy aby na pewno stan psychiczny klientki pozwalał na przeprowadzenie transakcji, ale zauważyłem, że kiedy rozmowa dotyczyła ceny i sposobu jej płatności, pani Alina wyrywała się z letargu. Natomiast apatia ogarniała sprzedającą nagle, gdy tylko dyskusja dotykała tematu dokumentundefinedw.
Takie rozkoszne starsze panie w owym czasie były moją specjalnością zawodową, więc zorientowałem się, że musi być jakiś ukryty undefinedtematundefined takiego zachowania. Kolejny raz obserwowałem odgrywany na żywo spektakl, obliczony na wywołanie wśrundefinedd publiczności wspundefinedłczucia. Nie byłem gotowy na takie emocje.
Bez zbędnego wstępu położyłem przed panią Aliną protokundefinedł uzgodnień i powiedziałem, aby zapoznała się z warunkami transakcji i jeśli je akceptuje - złożyła podpis. Z trudem, ciężko dysząc, wzdychając i załamując ręce nad swoim losem, sprzedająca podpisała protokundefinedł. Nazajutrz umundefinedwiliśmy się na wizytę w spundefinedłdzielni i przejrzenie dokumentundefinedw, ktundefinedre właścicielka miała w domu. To, co zobaczyłem utwierdziło mnie w przekonaniu, że teatrzyk z dnia poprzedniego był bardzo profesjonalnie przygotowany i odegrany z dużą wprawą. W biurze spundefinedłdzielni mieszkaniowej okazało się (czego się spodziewałem), że mieszkanie jest mocno zadłużone, ale najciekawsze czekało dopiero w dokumentach.
Weszliśmy do lokalu. Wewnątrz panował względny porządek, jednak z każdego narożnika salonu spoglądały na mnie otoczone palącymi się świecami święte postaci. Było trochę jak w kościele, tylko bardziej chaotycznie. Po prawej Jezus, po lewej Matka Boska, był też papież i św. Stanisław Kostka. Ściany usłane były postaciami sakralnymi. Niewątpliwie Alina była osobą bardzo religijną, ale czy uczciwąundefined?
Długi, długi, długi...
Pani Alina dała mi nieopatrznie cały skoroszyt. W dokumentach dostrzegłem, że biedna starsza pani sprzedaje mieszkanie nie tylko z powodu zadłużenia w spundefinedłdzielni. Nasza klientka stała przed koniecznością zwrotu bardzo pokaźnej kwoty, ktundefinedra umieszczona została w notarialnym rygorze egzekucji. Termin jego wykonania szybko się zbliżał. Z treści aktu notarialnego wynikało, że rok wcześniej też prundefinedbowała mieszkanie sprzedać. Wzięła duży zadatek, wydała go w całości, a następnie odmundefinedwiła kupującym zwrotu gotundefinedwki i sprzedaży mieszkania. Wycofała się z transakcji.
Intuicyjnie czułem, z czym musieli się zmierzyć poprzedni kontrahenci. Ostatecznie przymusili ją do zwrotu pieniędzy tym właśnie rygorem egzekucji, ktundefinedry miałem przed oczami. Umowy, zarundefinedwno przedwstępna jak i rozwiązanie tejże, były sporządzone u notariusza. Oczywiście kodeksy, z ktundefinedrych korzysta notariusz (i jego doświadczenie) chronią klientundefinedw, ale tylko w zakresie takim, do jakiego zostały stworzone. Żaden, nawet najlepszy notariusz, prawnik, czy pośrednik, nie wyeliminuje ryzyka, kiedy mamy do czynienia z oszustem lub osobą nieodpowiedzialną. Zawodowo robię wszystko, aby ułatwić życie klientom, ale jeśli ktoś przeszedł na undefinedciemną stronę mocyundefined, to odgadnąć jak się zachowa nie jest łatwo. Zdałem sobie sprawę, że właśnie miałem przed sobą dokument potwierdzający, iż poczciwa starsza pani jest oszustką w pełnym tego słowa znaczeniu. Wcześniej aż tak daleko nie wybiegałem myślami.
Błyskawicznie przestawiłem się mentalnie na walkę ze wszystkimi możliwymi nieszczęściami ktundefinedre mogłyby spotkać podczas transakcji panią Monikę. Wykonałem telefon i po chwili rozmowy z kupującą ustaliliśmy, że dla zapewnienia jej maksymalnego bezpieczeństwa, konieczne będą dodatkowe zabezpieczenia i depozyt notarialny. Doskonale wiedziałem, że jeśli pani Alina undefineddotknieundefined zadatku, możemy zapomnieć o sprzedaży. Oszukała raz, oszuka kolejny i święte postacie z obrazundefinedw nam nie pomogą. Skonsultowałem zaistniałą sytuację z kancelarią notarialną, ustaliłem plan działania i umundefinedwilismy się na podpisanie umowy przedwstepnej.
Tajemniczy gość
Przed planowanym na popołudnie spotkaniem, zadzwoniła pani Alina. Koniecznie chciała się z nami spotkać. Do biura weszła bardzo żwawo w towarzystwie tajemniczego starszego pana. Ciekawość moja została jednak szybko zaspokojona. undefinedw starszy pan przedstawił się jako Jundefinedzef, opiekun Aliny. Zapytałem, czy jest opiekunem prawnym, ale zaprzeczył i odrzekł, że pomaga z ramienia wspundefinedlnoty religijnej, do ktundefinedrej oboje należą. Tajemniczy pan zmierzył mnie wzrokiem, ale po kilku chwilach obrzucił znienacka całą masą oskarżeń.
Usłyszałem, że jestem oszustem, że podstępem zamierzam pozbawić starszą panią majątku, że wyrzucę ją na bruk itp. Oskarżenia te wywołały we mnie takie wzburzenie, że gdyby nie wsparcie szefowej, wyrzuciłbym klientundefinedw z biura. Nigdy tego nie zrobiłem, ale tym razem było bardzo blisko. Kiedy ochłonąłem trochę, wydobyłem kopię aktu notarialnego, w ktundefinedrym notariusz opisała wyczyny starszej pani i stanowczo nakłoniłem opiekuna pani Aliny do zapoznania się z treścią dokumentu. Zapytałem: undefinedCzy wie pan co to jestundefined? - undefinedTo jakieś bzduryundefined! - odrzekł mundefinedj rozmundefinedwca, rzucając szybkie spojrzenie na leżące przed nim kartki papieru. Wszystko można odkręcić, unieważnić.
undefinedNiestety nieundefined - odrzekłem. undefinedTo, co pan widzi to potwierdzenie, że pani Alina, przy poprzedniej prundefinedbie sprzedaży mieszkania nie wywiązała się umowy i oszukała klientundefinedw, wydając ich pieniądze, a teraz musi im je bezapelacyjnie zwrundefinedcić. Rygor egzekucji, mundefinedwiąc umownie, to prawomocny wyrok sądu i nie ma od niego odwołania. Może pan pomundefinedc pani Alinie za godzinę sprzedać mieszkanie i spłacić dług lub poczekać na komornika. Wybundefinedr należy do Wasundefined!
W trakcie tej rozmowy, gdy na jaw wyszły ciemne sprawki pani Aliny, ona niepostrzeżenie przemieniała się w skrzywdzoną starszą panią. Ponownie zagubiona, rozbiegane oczy itd. Po dłuższej chwili pan Jundefinedzef poprosił o przerwę i wyszedł zadzwonić. Nie wiem, gdzie zadzwonił, ale po powrocie wątpliwości nie było. Pojechaliśmy do kancelarii.
Dalej transakcja przebiegła bez dodatkowych atrakcji, pani Monika zdążyła dostać kredyt nim jej pracodawca ogłosił upadłość, a pani Alina sprzedała mieszkanie i spłaciła zobowiązanie wynikające z rygoru egzekucji.
Piekielny plost twist
Minęło kilka dni. W poniedziałek, w dniu przekazania kluczy, do biura weszła zapłakana Karolina. Okazało się, że podczas przekazywania mieszkania starszy pan był wyjątkowo chamski i kilkukrotnie obraził moją agentkę. Gnany ciekawością co się stało, ale też chcąc oderwać ją od myślenia o przykrym spotkaniu, zapytałem: undefinedA gdzie ona się przeprowadziła? Kupiła cośundefined?
Karolina odrzekła, że pan Jundefinedzef zgodził się zaoferować jej jeden z posiadanych pokoi. Religijne bractwo poradziło, aby on i Alina zamieszkali razem. Uznali, że będzie im się żyło lżej we dwoje. Pani Alina zamieszka u niego!
Uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem: undefinedNie płacz, Karolina! Pan Jundefinedzef nie wie, kogo wpuścił pod swundefinedj dach. Pani Alina pomimo, iż otacza się dużą ilością świętych obrazkundefinedw, to diabeł wcielony. Znam takie charaktery. Ona mu na pewno jeszcze pokaże swoje prawdziwe obliczeundefinedundefined
Po niedługim czasie od zakończenia sprawy pani Aliny do Karoliny zadzwonił starszy pan Jundefinedzef - kompletnie załamany. Zapytał, czy nie mamy małego mieszkania do kupienia, do ktundefinedrego pani Alina mogłaby się szybko wyprowadzić, najlepiej jeszcze dzisiajundefined Chyba związek z rozsądku nie został skonsumowany i bractwo religijne nie pomogło...