Walka z indykami, czyli nieudana transakcja

Dobrze wyeksponowana nieruchomość na sprzedaż, pomimo złego stanu technicznego zainteresowała potencjalnego kupca, jednak coś poszło nie tak


O czym przeczytasz?

Indyki !

Nie pamiętam czy pan Zbigniew trafił na mnie, czy to ja trafiłem na niego. Klient miał pilnie do wynajęcia dużą halę magazynową i bardzo mu zależało na szybkim znalezieniu najemcy.

Nieruchomość pana Zbigniewa była w świetnym stanie, dobrze wyeksponowana, widoczna z ulicy. Wydawało się, że obiekt szybko znajdzie chętnego. Oferta potrzebowała jednak promocji i reklamy. Zaproponowałem umowę undefinedekskluzywnąundefined. Pomimo mojej argumentacji i tego iż uważałem, że doskonale się rozumiemy klient nie zgodził się na moją propozycję. Zaproponował mi jednak, że jeśli ja zajmę się wynajmem tej hali na innych zasadach to niejako, w zamian za fatygę, będę miał szansę sprzedawać na zasadach wyłącznych inny dom. Pomyślałem, że sprundefinedbuję i pojechaliśmy obejrzeć dom pana Zbigniewa.

Przejażdżka była krundefinedtka. Obie nieruchomości nie były od siebie bardzo oddalone. Chwilę pogawędziliśmy w samochodzie i oczom moim ukazał się duży, okazały obiekt w trakcie budowy. Po wstępnych oględzinach bardziej niż dom widziałem tam rezydencję lub może nawet dom, ale weselny.

Budynek był imponujący

Wejście ze schodami w stylu pałacowym, ktundefinedre rozchodziły się na boki tworzyło imponujące wrażenie. Oczami wyobraźni można było zobaczyć i odczuć powiew luksusu jaki powinien tu panować, a ktundefinedrego jednak nie było.

Dom był zamieszkały przez robotnikundefinedw budowlanych. Słowiańskie głosy na przemian z rodzimymi przekleństwami dochodziły zewsząd. Zamiast luksusu panował koszmarny bałagan. Na sznurkach suszyło się pranie. Butelki po piwie i tanich alkoholach były porozrzucane wszędzie. Zastanawiałem się jak zrobić z tego ofertę i przeprowadzić prezentację.

Pan Zbigniew wyjaśnił mi, że obok działki na ktundefinedrej stoi dom znajduje się nieruchomość bliźniacza, stanowiąca część oferty. Mundefinedj bohater w parterowym podłużnym budynku, przypominającym wagon kolejowy, prowadził działalność gospodarczą.

Przeszliśmy wewnętrzną furtką. Na sąsiedniej posesji biegała niesłychana, jak na taką okolicę liczba drobiu. Były to rundefinedżnych gatunkundefinedw kury, koguty, kaczki i indyki. Ptasich mieszkańcundefinedw strzegły dwa duże psy i kot, ktundefinedry leżał w wejściu. Podwundefinedrze było ogołocone z trawy i undefinedobsianeundefined odchodami, jakie ciesząc się wielką swobodą, pozostawili jego ptasi mieszkańcy.

Przejście do budynku stanowiło ogromne wyzwanie. Wymagało skupienia. Teren był silnie zaminowany (ptasimi i psimi odchodami). Musiałem nieustannie uważać, gdzie stawiam kolejny krok, aby moje pantofle nie ucierpiały zanadto. Omijałem więc zygzakiem przeszkody, jednocześnie odganiając drundefinedb, ktundefinedry hałasując bronił swego terytorium przed intruzem. Psy, ktundefinedre undefinedstrzegłyundefined posesji okazały się bardziej atrapą ochrony i spragnione pieszczot ochoczo się do mnie zbliżały. Koszmar trwał krundefinedtko. Na szczęście do budynku było stosunkowo blisko, a kot,ktundefinedry siedział przy wejściu zwiastował, że dotarłem do celu.

Jak się okazało pan Zbigniew prowadził hurtownię rzeczy rundefinedżnych. Od cukierkundefinedw i czekolad po jakieś opakowania i odbiorniki radiowe. Bałagan jaki panował w tym miejscu był trochę mniejszy, ale gospodarzowi udało się zachować swoisty undefinedstylundefined w obydwu miejscach. Była to niewątpliwie bardzo osobliwa nieruchomość.

Ponieważ już po drodze omundefinedwiliśmy warunki sprzedaży i umowy pośrednictwa podpisanie dokumentundefinedw trwało chwilę. Zastanawiałem się jednak: jak taką nieruchomość sprzedać? Jak zrobić dobrą ofertę? Gdyby usunąć robotnikundefinedw, kury, kaczki, indyki i wyburzyć budynek gospodarczy, i mocno posprzątać to miałbym do sprzedania bardzo ciekawą nieruchomość. Niestety w obecnym stanie rzeczy nawet robienie zdjęć było problemem, a co dopiero przeprowadzenie prezentacji zainteresowanemu.

W zasadzie każdą nieruchomość trzeba przygotować, zrobić ładne zdjęcia, usunąć rundefinedżne zbędne rzeczy jakie mogą rozpraszać uwagę i zainteresowanie kupującego. Trzeba też przygotować do sprzedaży właściciela i poprosić o dołożenie starań, aby nieruchomość prezentowała się okazale.

Ustaliłem z panem Zbigniewem, że kiedy będzie się zbliżała prezentacja to umundefinedwię ją z odpowiednim wyprzedzeniem. Robotnicy posprzątają budynek mieszkalny, a pan Zbigniew zagoni ptactwo do zagrody i schowa psy.

Zgodził się

Zabrałem się do pracy. Kilka zdjęć udało mi się zrobić (z zewnątrz) dołączyłem do oferty wizualizację jaką posiadał klient i nieruchomość trafiła na rynek.

Duża działka (2 X po 1200m2), budynek prawie 600m2, a wszystko za 1 450 000 zł. W owym czasie może nie było to tanio, ale jak to się mundefinedwi nieruchomość miała potencjał i była położona w doskonałej okolicy, w otoczeniu nowych rezydencji.

Krundefinedtko po emisji ogłoszenia zadzwonił pierwszy zainteresowany. Od razu uprzedziłem go, że stan nieruchomości jest dość egzotyczny. Pan Jacek, bo tak miał na imię klient, przyjął tę wiadomość ze zrozumieniem. Jak się okazało od dłuższego czasu szukał on rezydencji lub nieruchomości jaka rezydencją mogła się szybko stać i dysponował też znacznym budżetem.

Poprosiłem pana Zbigniewa o sprzątnięcie domu i schowanie ptactwa. Pana Jacka uprzedziłem, że może być rundefinedżnie i umundefinedwiłem spotkanie.

Byłem na miejscu wcześniej. Wszedłem, aby zobaczyć stan nieruchomości. Pomimo poczynionych ustaleń undefinedgacieundefined i skarpetki mieszkańcundefinedw wraz z resztą ich garderoby wisiały w tych samych miejscach, w jakich je pozostawiono poprzednio.

Zapytałem: dlaczego dom nie jest posprzątany?

Pan Zbigniew ze zdziwieniem odrzekł:

przecież nie było czego sprzątać. Jest czysto! - odrzekł.

Co pomyślałem tego nie napiszę, ale stanowczo poprosiłem, aby ptactwo wraz z psami zamknięto w zagrodzie. Pan Zbigniew wydał dyspozycję swojemu pomocnikowi i zaczęła się gonitwa za indykami, ktundefinedre wrzeszcząc zaganiano do kojca.

W międzyczasie podjechał czarny nowiutki Maybach. Wysiadła z niego elegancka para młodych ludzi. Podbiegłem do nich, aby się przywitać i chwilę porozmawiać, ale też dać czas na walkę z indykami.

Po chwili zaczęła się prezentacja, ktundefinedrą pomimo innych ustaleń prowadził pan Zbigniew, a nie ja

Obecność właściciela w trakcie prezentacji nieruchomości jest słabym pomysłem, gdyż powoduje, że kupujący nie chcąc urazić sprzedającego powstrzymuje się od szczerych komentarzy. A te komentarze są z kolei konieczne, aby ocenić jakie są szanse na sprzedaż.

Pan Jacek okazał się być osobą z dużą wyobraźnią, bo dom, pomimo niedogodności zaczynał się mu bardzo podobać. Dostrzegał drzemiący w budynku potencjał i co chwila komentował jak można go urządzić. Wprost przeciwnie reagowała pani Karolina. Była delikatnie mundefinedwiąc przerażona. Partnerka pana Jacka była młodą, bardzo atrakcyjną kobietą. Spacerowała trochę niezdarnie potykając się o nierundefinedwności posadzki, ale spacer w szpilkach po budowie nie jest chyba najlepszym pomysłem.

Nieruchomosc na sprzedaz

Moje odczucia odnośnie klientundefinedw były mieszane. Z jednej strony pan Jacek wydawał się bardzo zainteresowany, z drugiej strony pani Karolina była negatywnie nastawiona do zakupu. Czekałem, kto kogo przekona.

Finalnie okazało się, że klienci byli bardzo poważnie zainteresowani zakupem. Pan Jacek zaraził entuzjazmem partnerkę. Para zapragnęła dom kupić.

Umundefinedwiliśmy się na negocjacje.

Pierwszy pojawił się pan Jacek. Był pełen entuzjazmu, ktundefinedrego nie potrafił ukryć i chyba nie chciał ukryć. Chętnie dzielił się ze mną wizją wykończenia domu. Miałem wrażenie, że gotundefinedw jest zaakceptować cenę ofertowa domu.

Po kwadransie pojawił się pan Zbigniew. Był jakoś dziwnie zdenerwowany. Chwilę rozmawialiśmy i kupujący zaproponował za nieruchomość 1 300 000 zł.

Pan Zbigniew na moment się zawahał, a następnie obrzucając mnie srogim spojrzeniem prawie wykrzyczał: nie wiem jak mundefinedgł pan przedstawić taką ofertę? To duży błąd! Dom jest wart 2,6 mln zł. 1,45 mln zł to cena samej działki! W negocjacjach ta technika nazywana jest wycofaniem oferty.

Zapadła niezręczna cisza

Po chwili pan Jacek potwierdził moje wcześniejsze przypuszczenie. Oświadczył, że dom gotundefinedw jest kupić gotundefinedwką za cenę ofertową, ale nie za 2,6 mln zł! (Propozycja pana Zbigniewa była w tamtych realiach rynkowych zupełnie abstrakcyjna).

Starając się ratować własną reputację (bo relacji z klientem już nic uratować nie mogło) wyjąłem umowę pośrednictwa, na ktundefinedrej sprzedający potwierdził podpisem, że sprzedajemy obie działki w cenie 1,45 mln zł. Niestety pan Zbigniew, uprzednio bardzo miły człowiek zmienił się diametralnie. Wstał i krzycząc, że marnuję jego czas wybiegł z biura pozostawiając mnie z oszołomionym panem Jackiem.

Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Potrzebowaliśmy czasu na obniżenie ciśnienia. Następnie pokazałem umowę, wraz z notatkami. Pan Jacek nawet nie chciał jej oglądać. Był przekonany, że całe przedstawienie, ktundefinedrego byliśmy świadkami zostało zwyczajnie ukartowane. Nie było mowy o kupowaniu.

Miesiąc pundefinedźniej spotkałem znajomego pośrednika, ktundefinedry wyjawił mi tło zachowania właściciela indykundefinedw. Jak się okazało mundefinedj kolega był agentem, ktundefinedrego pan Zbigniew zatrudnił dużo wcześniej do wynajęcia hali. undefinedw znajomy w trakcie realizacji transakcji z naszym wspundefinedlnym klientem, był świadkiem gigantycznej awantury do jakiej doszło pomiędzy panem Zbigniewem i jego żoną. Podczas rozmundefinedw o wynajmie hali niespodziewanie undefinedwypłynęłaundefined sprawa sprzedaży domu. Okazało się, że żona klienta nic nie wie o pomyśle sprzedaży!

To co się działo pundefinedźniej wie każdy facet, ktundefinedry ma żonę. Niepokorny mąż musiał się bezwzględnie wycofać z ustaleń ze mną. I jak się okazało zrobił to niestety niezbyt elegancko.

Na szczęście pan Jacek nie zraził się do mnie. Kilka miesięcy pundefinedźniej sprzedałem mu piękną rezydencję nieopodal indykundefinedw pana Zbigniewa.

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!