My Property! Pragnienie posiadania ekskluzywnej nieruchomości to był konik klienta z USA

Mr Peter lubił drogie nieruchomości, szukał tej jedynej na której mógłby trzymać 20 swoich rolls royce-ów. Czy udało mu się dokonać transakcji?


O czym przeczytasz?

Nieruchomość to często odbicie osobowości właściciela

Przeciętnemu Warszawiakowi słowo undefinednieruchomośćundefined kojarzy się z mieszkaniem, domem lub działką, jaką ma lub ewentualnie mundefinedgłby mieć. Są jednak w naszym kraju bardzo zamożni klienci, ktundefinedrych posiadłości lepiej obejrzeć undefinedna żywoundefined, niż je sobie wyobrażać. Czasami rzeczywistość bywa po prostu ciekawsza.

Luksusowe i wyjątkowe nieruchomości w teorii sprzedaje się podobnie jak mieszkania, ale w praktyce takie oferty są wyjątkowe tak samo jak ich właściciele i klienci, ktundefinedrzy o nie pytają.

Ta opowieść będzie o jednej z takich wyjątkowych posiadłości. Ogromny kilkudziesięcio hektarowy teren, pensjonat, dwa ekskluzywne domy, baseny, prywatne jezioro, lasy, gigantyczny ogrundefinedd i kilkunastu ogrodnikundefinedw dbających każdego dnia o zieleń. Przestrzenie tak duże, że lepiej poruszać się po posesji samochodem niż pieszo. Tak wygląda ta nieruchomość.

Każdy kolejny Klient to coraz ciekawsza historia

Kilkudziesięciomilionowe ceny interesują zarundefinedwno małą grupę zamożnych klientundefinedw docelowych, jak i całą masę dziwakundefinedw. Od niebezpiecznych oszustundefinedw rosyjskiej mafii, ktundefinedrzy proponowali właścicielowi wizytę w Mediolanie z milionem euro w gotundefinedwce (pieniądze miały być gwarancją wiarygodności sprzedającego i braku zadłużeń nieruchomości), poprzez osoby, ktundefinedre błędnie policzyły zera w ofercie, albo osoby chore psychicznie (jeden undefinedklientundefined chciał kupić tę nieruchomość za gotundefinedwkę w dniu wizyty w moim biurze), aż po cwaniakundefinedw, ktundefinedrzy mają niecne zamiary finansowe i widzą w drogiej nieruchomości szanse na drobne lub grube oszustwo.

Pewnej ciepłej niedzieli zadzwonił telefon. Klient odezwał się po angielsku pytając o moją wyjątkową ofertę! Po kilku pierwszych słowach kiedy z trudem przestawiłem niedzielne myślenie na obcy język, klient zaskoczył mnie pytaniem o możliwość wybudowania lądowiska dla helikopterundefinedw. Odpowiedź była twierdząca, gdyż na tak dużym terenie nie byłoby to problemem.

Kolejne pytanie dotyczyło szczegundefinedłundefinedw oferty, ale już następne garaży. Jak wynikało z rozmowy klient miał kolekcję 20 rolls royce-undefinedw i co oczywiste nie chciał ich trzymać pod gołym niebem. Odpowiedziałem, że tylu garaży tam nie ma, ale jest miejsce na ich wybudowanie.

Nasza dyskusja przybierała taki kszałt, że kiedy, na zakończenie rozmowy, usłyszałem undefinedmy propertyundefined (moja posiadłość) byłem 100% przekonany, że za chwilę oferta będzie nieaktualna. Widziałem oczami wyobraźni sprzedaż i byłem bardziej podekscytowany niż prezentami przed I komunią. Ależ to były emocje!

Klient umundefinedwił się na wizytę w biurze. Jak się okazało mieszkał w Warszawie.

Nadszedł ten dzień. Środa godzina 17:00. Do mojego biura jechał on. Klient. Miał kupić najdroższą nieruchomość w mojej karierze!

Spotkanie z Mr Peter

Pan Peter (bo tak miał na imię) był trochę tajemniczy. Jedyne co wiedziałem przed spotkaniem to skąd pochodzi i znałem jego personalia. Przyjechał ze Stanundefinedw. Starałem się odszukać jakichkolwiek informacji w googlach, ale nie udało mi się to. Pomyliłem nazwisko? (tak myślałem).

Peter przyszedł na spotkanie, a właściwie przyjechał tramwajem ze swoją partnerką. Mundefinedwimy, że nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie, ale zawsze i tak oceniamy. Taka nasza ludzka przypadłość. Peter, mocno starszy facet nie wyglądał na multimilionera, chyba, że był pierwszym zamożnym klientem z tak spracowanymi dłońmi i niezadbanymi paznokciami. A jego partnerkaundefined (Zapędziłem się i tego nie opiszę). W każdym razie coś mi się nie zgadzało z wizją jaką sobie utrwaliłem w głowie.

Historia sukcesu Pana Petera i wielkie plany adaptacji nieruchomości

Kawa, woda i zaczęliśmy rozmawiać. Klient opowiadał jakie nieruchomości oglądał i mundefinedwił jaki ma plan na moją ofertę. Z uwagi na jezioro chciał założyć samowystarczalną hodowlę ryb. Wspominał o 2000 ha rancho, ktundefinedre miał w USA, o milionach dolarundefinedw jakie zarobił, kolekcji posiadanych samochodundefinedw i bogatych, wpływowych biznesmenach odwiedzających go w jego posiadłości.

Po kilkunastu minutach rozmowy i z każdym kolejnym helikopterem lub milionem dolarundefinedw jaki pojawiał się w rozmowie mundefinedj entuzjazm gasł. Nikt z moich zamożnych klientundefinedw tak by się nie zachował. Tacy ludzie zwyczajnie się nie chwalą. Nie mają po co.

Peter okazuje się Piotrem...

Pojawiły się w mojej głowie pragmatyczne refleksje, szczegundefinedlnie, że kiedy używałem w rozmowie polskich słundefinedw (braki w angielskim) Peter ewidentnie wszystko rozumiał i odpowiadał na pytania zadane w ojczystym języku. Po chwili i akcent zacząłem rozrundefinedżniać. Peter był Polakiem. Jego partnerka podczas spotkania nie odezwała się ani słowem. Po godzinie spotkanie się skończyło. Klient chciał umundefinedwić się na oglądanie nieruchomości. W końcu to jego posiadłość!

Miałem nadzieję na przejażdżkę rolls royceundefinedm. Niestety klient stwierdził, że nie ma prawa jazdy i zapytał czy go nie zawiozę własnym samochodem.

Oczywiście, że nie zawiozę! Pomyślałem. I jak tylko zakończyło się spotkanie bogatszy o nowe informacje rozpocząłem prywatne śledztwo. Znałem agencję z jaką Peter oglądał nieruchomości na Mazowszu. Zadzwoniłem i dowiedziałem się, że od kilku miesięcy obsługują go, a raczej obsługiwali i obwozili po rundefinedżnych ekskluzywnych nieruchomościach. Ceny od 15 do 70 milionundefinedw zł! Każdą negocjował i żadnej nie kupił.

Stało się jasne, że mundefinedj kluczowy klient to chodząca ściema! Poprosiłem więc telefonicznie o referencje i dane posiadanych nieruchomości w USA. Peter szybko się obraził i było po sprzedawaniu. Uniknąłem kosztownej wycieczki.

Piotr okazuje się oszustem...

Kilka miesięcy pundefinedźniej usłyszałem od znajomej, że jej ciocia (starsza samotna pani) zaangażowała się w związek z pewnym starszym panem. undefinedw jegomość wrundefinedcił z emigracji z USA i udawał przez prawie rok milionera, czekającego na pieniądze, ktundefinedre miały się pojawić po sprzedaży jego posiadłości. Żył on na koszt zauroczonej cioci, ktundefinedra pasożyta karmiła, opierała i dbała jak o skarb. Niestety sielanka skończyła się kiedy do drzwi zapukał prywatny detektyw, ktundefinedrego wynajęła w USA jego była żona, a ktundefinedrej podobno ukradł pieniądze jakiś Peter.

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!