Kuchenny gambit królowej

Kiedy szukam optymalnego wyjścia z trudnej sytuacji, gram w szachy. Czasami jednak zdarzają się takie sytuacje, kiedy gram, gram i nic nie działa. Zwoje w mózgu się grzeją, ale wciąż nie potrafię zrozumieć zachowania niektórych moich klientów.


O czym przeczytasz?

Kiedy walczę z jakimś problemem i szukam optymalnego wyjścia z trudnej sytuacji zawodowej, gram w szachy. Raz drugi, trzeci, dziesiąty. Przeładowuję mundefinedzg myśleniem. Następnie uwalniam się od grania i pierwotny problem wrzucam na rozgrzane do czerwoności zwoje mundefinedzgowe. Taki schemat powoduje, że szybciej znajduję odpowiedź. Taka sztuczka na samym sobie. Są jednak pomysły klientundefinedw, za ktundefinedrymi zwyczajnie nie nadążam i nawet gra w szachy nic nie daje.

Zasada undefinedpierwszy klient undefined zawsze najlepszyundefined

Sprzedawałem jakiś czas temu mieszkanie w Pruszkowie. Duże, 100-metrowe, dla rodziny. Stosunkowo nowe osiedle. Ładny budynek. Dobra lokalizacja. Blisko do kolejki.

Spodziewałem się, że oferta czeka na rodzinę z dziećmi, ktundefinedra szukać będzie więcej przestrzeni życiowej. Mieszkań tego typu nikt nigdy nie kupuje inwestycyjnie, a jeśli już to nie tu. Sypialnie Warszawy, czy pobliskie miasteczka, służą wyłącznie do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych ich właścicieli. Oczywiście sprzedają się, wynajmują, można starać się zarobić na odsprzedaży, ale zwykle kupują je klienci, ktundefinedrzy zamierzają w danym miejscu zamieszkać.

Po dłuższym czasie prezentowania ogłoszenia na serwisach na spotkanie zapowiedział się pierwszy klient. Jak mundefinedwi stara handlowa dewiza, ktundefinedrą i ja wyznaję undefinedpierwszy klient - zawsze najlepszyundefined.

Tak jak się spodziewałem, w drzwiach stanęli młodzi ludzie z dwundefinedjką dzieci. Pan Jakub i pani Monika. Prezentacja trwała bardzooo długooo. Klienci skrupulatnie zaglądali w zakamarki mieszkania, szukając wad ukrytych nieruchomości, a ja bawiłem się z dwundefinedjką ich dzieci. W takich sytuacjach pośrednik zmienia się w opiekunkę, aby rodzice mieli chwilę spokoju na podjęcie jedynie słusznej decyzji - o kupnie. Na szczęście ja lubię maluchy, a te akurat polubiły mnie. Graliśmy więc w salonie w szmacianą piłkę i choć dość długo to trwało, to w sumie było bardzo miło. Klienci chcieli dokładnie obejrzeć mieszkanie. Lokal był prawie gotowy. Miał wykończoną kuchnię, salon, łazienkę i jeden z pokoi, podłogi. Resztę należało zaaranżować we własnym zakresie. Nieruchomość sprzedawał młody człowiek (pan Tomek), ktundefinedremu zmieniły się plany życiowe i postanowił ją sprzedać w takim stanie, w jakim była.

Klienci po godzinie oglądania zapowiedzieli się na kolejną wizytę z fachowcem, ktundefinedry będzie oceniał zakres i koszt remontu.

Długie negocjacje o undefineddziałkowąundefined zabudowę kuchenną

old kitchen

Standardowo powinny zostać wszystkie sprzęty przymocowane trwale do ścian. Kuchnia, wyposażenia łazienek itp. Reszta, czyli rzeczy ruchome i meble, sprzedający może zabrać. W tym wypadku pan Tomek urządzał się w nowym miejscu. Potrzebował sprzętundefinedw. Dwukrotnie nalegał, że chciałby zabrać całą zabudowę kuchenną. To spowodowało spięcie i klienci wyraźnie się sobie nie spodobali. Błękitna kuchnia niezbyt przypadła do gustu kupującym, ale jakby na przekundefinedr własnemu poczuciu estetyki na jej zabranie się nie zgodzili. Niepocieszony właściciel zagryzł zęby i zaakceptował warunki.

Kiedy zostałem sam na sam z panią Moniką i panem Jakubem, dowiedziałem się, że w ich mniemaniu kuchnia jest paskudna i nadaje się tylko na działkę, ale skoro jest, to niech zostanie. Nie pozwolą jej zabrać. Po kolejnych minutach spotkania (właściciel nas opuścił) klienci przypomnieli sobie, że owa działka jest nad morzem. Bez wahania zdecydowałem się poradzić, aby zrezygnowali z szalonego pomysłu transportu mebli tak daleko, bo wartość usługi przekroczy wartość mebli i aby pozwolili zabrać kuchnię obecnemu właścicielowi. Niestety moje argumenty nie działały. Kuchnia musiała zostać!

Potem była umowa. Jedna, druga, notariusz, kredyt i dość sprawne przeniesienie własności.

W kancelarii pan Tomek podjął ponownie dyskusję o kuchni. Została ona szybko zgaszona przez kupujących. Kuchnia miała zostać i już! Cała sytuacja ponownie zdenerwowała sprzedającego, ale tak jak poprzednio, zagryzł zęby i podpisał umowę. Mieszkanie zostało sprzedane.

Uzgodnienia pomiędzy stronami były takie, że lokal będzie wydany dokładnie w takim stanie, w jakim był w dniu prezentacji. Zniknęły więc wszystkie rzeczy ruchome, ale kość niezgody - kuchnia - została. Spisałem liczniki, przekazaliśmy klucze i rozstaliśmy się z kwaśnymi minami, ale w zgodzie.

Bezwstydna propozycja odsprzedaży kuchni

Minęło kilka dni, może tydzień, gdy odebrałem zaskakujący telefon od pani Moniki. Zapytała bez specjalnego wstępu: undefinedCzy sprzedający jeszcze chce te meble kuchenne?undefined

Odetchnąłem z ulgą i odpowiedziałem, że zapewne tak. Powiedziałem, że ta wiadomość pewnie go ucieszy. Pani Monika kontynuowała... undefinedTo może on by tę kuchnię odkupiłundefined?

Oniemiałem, a moja rozmundefinedwczyni mundefinedwiła dalej: undefinedWie pan ten fachowiec tyle powiedział za transport, demontaż i ponowny montaż, że taniej taką kuchnię kupimy na miejscu. Więc może jeśli pan Tomek chce, to my jesteśmy gotowi mu tę kuchnię sprzedaćundefined.

Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Zapytałem: undefinedOczekuje pani, że pan Tomek zapłaci za te meble po raz drugi? Raz już tę kuchnię kupiłundefined! - undefinedNoundefined no w zasadzieundefined tak, jeśli jeszcze jest zainteresowany. Tak mu przecież zależałoundefined.

Pan Tomek był facetem o głowę wyższym ode mnie. Potężnej, muskularnej postury. Byłem przy nim maluczki. Przez myśl przeszło mi, co krundefinedlowie robili z posłańcami przynoszącymi złe wieści i poczułem to co mundefinedgł poczuć taki posłaniec. Dotknąłem rękami głowy, aby sprawdzić czy mam ją jeszcze na miejscu. Rundefinedwnie szybko uznałem, że jest tam gdzie być powinna i chcę ją tam zostawić na dłużej. Powiedziałem: undefinedPani Moniko, to bardzo dobra wiadomość. Bardzo się cieszę. Na protokole zdawczo-odbiorczym jest telefon do pana Tomka. Proszę do niego zadzwonić i zapytać.

zaciśnięta dłoń uderze w szachy

Siedziałem sam w biurze. Odpaliłem szachy. Gram, gram i nic nie działa. Zwoje w mundefinedzgu się grzeją, ale dalej nie rozumiem, jak można było złożyć taką propozycję. Po kwadransie z letargu wyrywa mnie sygnał telefonu. Dzwoni pan Tomek. Niestety nie napiszę, co powiedział mundefinedj rozmundefinedwca... Jego słundefinedw nie mogę zacytować. Nie, że to tajemnica, ale jakoś tak trudno te emocje oddać słowami. W skrundefinedcie i bardzo delikatnie, bo to kulturalny człowiek, poradził mi, abym Państwu przekazał, żeby sobie teraz tę kuchnię wsadziliundefined !!! Reszta niech pozostanie niedopowiedziana.

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Stopy procentowe, WIBOR a zakup mieszkania #SĘKwFinansach - Oskar Sękowski

Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o kolejnej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Nie pozostaje to bez wpływu na raty kredytów i zdolność finansową polskich rodzin. Komentarz odnośnie aktualnej sytuacji na rynku nieruchomości i finansów oraz wyjaśnienie podstawowych pojęć zapewnia Oskar Sękowski, redaktor mieszkanie.pl i analityk branżowy. Zapraszamy na 1 odc. nowej serii!